Plastikowa Linijka by KNDKennedy Lyrics
[Zwrotka: 1]
Mama nie ma powodów do dumy i widzę, że wstydzi się za mój (rap)
Powiedziała mi: synu po co to robisz, to nie ma sensu, po co w to grasz?
Nie masz talentu, wokalu do śpiewu, muzyka ci tego chleba nie da
Brak ci predyspozycji ku temu by zrobić karierę i zarabiać hajs
I nie wiem po co pociągiem jechałeś na eliminację do WWA
Chyba marzyłeś o tym, że wygrasz wydanie legala, szacunek i hype
Wyszło na moje, (nie miałeś szans), wróciłeś do domu, (kolejny raz)
Kiedy zawiodłeś nie mnie a siebie, niesiony na tarczy jak zabity jeniec
Wszystko się jebie zapewne dla tego, ze mamo nie wierzysz we mnie
Wylewam z siebie emocje na pętlę, na której zawiśnie cierpienie
Niewiele mi brak, bo widzę, że idę po swoje, ładuję naboje (whalter)
Płonie mikrofon i scena to koniec, a ja? pierdolę kodę
Słyszałeś co mówię? Pierdolę kodę
Pierdolę kodę, pierdolę kodę, pierdolę kodę, pierdolę kodę, pierdolę kodę
Na stole sprite, dolewałem kode, lubiłem ją pić
Piłem samotnie, Boże nie wiem po co to robię
To było jakieś... popierdolone
[Refren x3]
Moje życie to plastikowa linijka
Kodeina dłonią, która ją wygina
Czasami nawet bywa, że niechcący ją łamię
Ale Jezus Chrystus zamienia plastik w stal
Więc moje życie to plastikowa linijka
[Zwrotka: 2]
Lukrowana rzeczywistość, w deszczu się rozpłynie
Gdy wyblaknie zieleń i w bieli zmieni imię
Doświadczenie to imię jakie ludzie nadają błędom
Żyję jako błąd, poprawiony umrę w miesiąc
Bo smyra mnie korektor zamazujący nałogi - bielą
Kiedyś wszystko się ułoży, dwa metry pod ziemią
A kiedy śmierć stanie przede mną
To chcę być gotowy na nieśmiertelność
Niech moją duszę przywita niebo
Chcę pokutować i błagam bliźniego
O wybaczenie
Proszę każdego, bo wtedy gdy trafię do Sądu Bożego
Rozliczy mnie Pan i ciebie i jego
Dlatego wołam do Ducha Świętego
By nigdy już więcej nie kusił mnie demon
Przez jego działania sięgałem po ścierwo
Ćpałem z kolegą kodę i zielsko - ale to przeszłość
Żyłem niewiedzą, byłem jak dziecko
We mgle szedłem, a ze mną Behemot
I kusił do złego, tak bardzo cierpiąc
Chciałem się zabić, to było szaleństwo
Razy ilekroć chciałem się zmienić
Ale znajomi mieli te bletki
Zwijali w nie towar, koda i skręty
I łzy mojej mamy, gdy byłem w depresji
[Refren x3]
Tekst - Rap Genius Polska
Mama nie ma powodów do dumy i widzę, że wstydzi się za mój (rap)
Powiedziała mi: synu po co to robisz, to nie ma sensu, po co w to grasz?
Nie masz talentu, wokalu do śpiewu, muzyka ci tego chleba nie da
Brak ci predyspozycji ku temu by zrobić karierę i zarabiać hajs
I nie wiem po co pociągiem jechałeś na eliminację do WWA
Chyba marzyłeś o tym, że wygrasz wydanie legala, szacunek i hype
Wyszło na moje, (nie miałeś szans), wróciłeś do domu, (kolejny raz)
Kiedy zawiodłeś nie mnie a siebie, niesiony na tarczy jak zabity jeniec
Wszystko się jebie zapewne dla tego, ze mamo nie wierzysz we mnie
Wylewam z siebie emocje na pętlę, na której zawiśnie cierpienie
Niewiele mi brak, bo widzę, że idę po swoje, ładuję naboje (whalter)
Płonie mikrofon i scena to koniec, a ja? pierdolę kodę
Słyszałeś co mówię? Pierdolę kodę
Pierdolę kodę, pierdolę kodę, pierdolę kodę, pierdolę kodę, pierdolę kodę
Na stole sprite, dolewałem kode, lubiłem ją pić
Piłem samotnie, Boże nie wiem po co to robię
To było jakieś... popierdolone
[Refren x3]
Moje życie to plastikowa linijka
Kodeina dłonią, która ją wygina
Czasami nawet bywa, że niechcący ją łamię
Ale Jezus Chrystus zamienia plastik w stal
Więc moje życie to plastikowa linijka
[Zwrotka: 2]
Lukrowana rzeczywistość, w deszczu się rozpłynie
Gdy wyblaknie zieleń i w bieli zmieni imię
Doświadczenie to imię jakie ludzie nadają błędom
Żyję jako błąd, poprawiony umrę w miesiąc
Bo smyra mnie korektor zamazujący nałogi - bielą
Kiedyś wszystko się ułoży, dwa metry pod ziemią
A kiedy śmierć stanie przede mną
To chcę być gotowy na nieśmiertelność
Niech moją duszę przywita niebo
Chcę pokutować i błagam bliźniego
O wybaczenie
Proszę każdego, bo wtedy gdy trafię do Sądu Bożego
Rozliczy mnie Pan i ciebie i jego
Dlatego wołam do Ducha Świętego
By nigdy już więcej nie kusił mnie demon
Przez jego działania sięgałem po ścierwo
Ćpałem z kolegą kodę i zielsko - ale to przeszłość
Żyłem niewiedzą, byłem jak dziecko
We mgle szedłem, a ze mną Behemot
I kusił do złego, tak bardzo cierpiąc
Chciałem się zabić, to było szaleństwo
Razy ilekroć chciałem się zmienić
Ale znajomi mieli te bletki
Zwijali w nie towar, koda i skręty
I łzy mojej mamy, gdy byłem w depresji
[Refren x3]
Tekst - Rap Genius Polska