Więzi z kosmosem by KILASTY Lyrics
Mówili mi, że do piekła mi po drodze
-No to poszedłem sam
Idę w bramę, nikt nie pyta gdzie wychodzę
Wyczarowałem ten świat
Nie czułem wcześniej tych więzi z kosmosem
Byłem na uwięzi - więzień, który dostał kose
W serce, więzień, który chciał tu więcej, niż
Telefony, zdjęcia i znajomych na fejsie - nie chce
Dziś już słabe wszystkie mięśnie
Każdy przejeżdżał obok - leżałem na drodze
I mówiłem: "Damo w końcu weź mnie"
Nie trafiłem w obłok i spadłem do piekła sobiе
W to cudowne miejsce
Tu gdziе jasno nocą, a ja czuję pełnie
Dokąd znów biegnę?
Sam nie wiem po co. Czemu odpocząć nie chcę?
Znów pięknie jest - piękne zimne barwy
Księżyc i świetliki, niczym lampki
We florze się przemieszcza ta część fauny
Dużo ludzi - połowa chuja wartych
Ból przychodzi łatwo, tłum nie przychodzi wcale
Ten ból we mnie żyje, ma widownia martwa
Próbuję odgadnąć - ile godzin przegrałem
Kto mi wbija sztylet i czy zaboli jak prawda
Rytm wybija zegarek, by wbijać w dół szpadel
By wbijać w bruk pale
Tyle rzeczy chciałem nie miałem i
Ludzi tyle miałem, a nie chciałem ich
A nie chciałem nic
Mówią mi jak żyć, ja nawet ich nie słucham
Po co prawdę kryć? Dwoistość mnie rozpruwa
Bo kocham naturę i kocham wolny czas
Lecz też kocham się z bólem, znowu gonię hajs
Gonił z grubym sznurem, demon mnie, lub ja
Chcę być piekieł królem, w oczach piekło mam
Znowu duszę struję, by leczyć się sam
Wybacz nie dziękuje, słowa ledwo znam
Wybacz nie dziękuję słowa ledwo znam x2
Moje więzi z kosmosem
Moje życie gwiezdny proszek
-No to poszedłem sam
Idę w bramę, nikt nie pyta gdzie wychodzę
Wyczarowałem ten świat
Nie czułem wcześniej tych więzi z kosmosem
Byłem na uwięzi - więzień, który dostał kose
W serce, więzień, który chciał tu więcej, niż
Telefony, zdjęcia i znajomych na fejsie - nie chce
Dziś już słabe wszystkie mięśnie
Każdy przejeżdżał obok - leżałem na drodze
I mówiłem: "Damo w końcu weź mnie"
Nie trafiłem w obłok i spadłem do piekła sobiе
W to cudowne miejsce
Tu gdziе jasno nocą, a ja czuję pełnie
Dokąd znów biegnę?
Sam nie wiem po co. Czemu odpocząć nie chcę?
Znów pięknie jest - piękne zimne barwy
Księżyc i świetliki, niczym lampki
We florze się przemieszcza ta część fauny
Dużo ludzi - połowa chuja wartych
Ból przychodzi łatwo, tłum nie przychodzi wcale
Ten ból we mnie żyje, ma widownia martwa
Próbuję odgadnąć - ile godzin przegrałem
Kto mi wbija sztylet i czy zaboli jak prawda
Rytm wybija zegarek, by wbijać w dół szpadel
By wbijać w bruk pale
Tyle rzeczy chciałem nie miałem i
Ludzi tyle miałem, a nie chciałem ich
A nie chciałem nic
Mówią mi jak żyć, ja nawet ich nie słucham
Po co prawdę kryć? Dwoistość mnie rozpruwa
Bo kocham naturę i kocham wolny czas
Lecz też kocham się z bólem, znowu gonię hajs
Gonił z grubym sznurem, demon mnie, lub ja
Chcę być piekieł królem, w oczach piekło mam
Znowu duszę struję, by leczyć się sam
Wybacz nie dziękuje, słowa ledwo znam
Wybacz nie dziękuję słowa ledwo znam x2
Moje więzi z kosmosem
Moje życie gwiezdny proszek