Razi mnie by KILASTY Lyrics
Dużo na głowie mam - dużo na głowie spraw
Chyba za tamtą forsę, nie odkupię grzechów, wspomnień
Znowu, gdy wstaję sam, nawet gdy chęci brak
Wpuszczam do domu słońce, przepraszam za nieporządek
R
I znów widzę blask, razi mnie sumienie
Chciałem serca skraść - zakradłem się do piekieł
Zmarnowanych szans, ile? Nie pytaj, nie wiem
Bo, nie wiem czy sam, nie zmarnuje siebie
Na dziś tylko mam pocałunek z własnym cieniem
Nie dowierzam wam, was też nie docenię, nie, nie
A co to za świat, który dla nas jest więzieniem
Gdyby nie ten szmal, musiałbym zabić marzenie
Co nie? Ziomek, biorę znów na stronę życie swoje
Z pola widzenia tracę czas, bo gonie paranoje
Szczere intencje jak złoto - od niego muszę odpocząć
Zasypiam tu nie ochoczo, bo zlewa dzień mi się z nocą
Pytają: Po co? i : Po co w kółko tańczę?
A ja ciemną nocą - nocą widzę wyraźniej
Pyta mnie co robię i kiedy wpadnę?
A ja leczę fobię, no i przy tym mocno kaszlę
Idę znów tym miastem, w oczach ludzi widzę pęge
Już dawno dojrzałem, a w nich nie widzę nic więcej
Już nie jestem dzieckiem, a wywracam się jak gnojek
Kochałem najprędzej, a na swój pogrzeb nie zdążę
R
I znów widzę blask, razi mnie sumienie
Chciałem serca skraść - zakradłem się do piekieł
Zmarnowanych szans, ile? Nie pytaj, nie wiem
Bo, nie wiem czy sam, nie zmarnuje siebie
Nigdy nic pomiędzy - ja nie jestem obojętny
A nie obce są mi błędy, błądzę po raz setny
Idę do Ciebie zbyt pewny. Z Ciebie moja droga?
Gubię ten język namiętny, smak zguby w tych słowach
Czucie w kroplach chowam, nad nami pochmurne NieBo-
Imy się wcale i wcale w tym nic złego
Rozpuściłem ego egoizmu co nas łączy
Rozpuściłem w kwasie kiedy rozpuszczałaś włosy bejbe
Chyba za tamtą forsę, nie odkupię grzechów, wspomnień
Znowu, gdy wstaję sam, nawet gdy chęci brak
Wpuszczam do domu słońce, przepraszam za nieporządek
R
I znów widzę blask, razi mnie sumienie
Chciałem serca skraść - zakradłem się do piekieł
Zmarnowanych szans, ile? Nie pytaj, nie wiem
Bo, nie wiem czy sam, nie zmarnuje siebie
Na dziś tylko mam pocałunek z własnym cieniem
Nie dowierzam wam, was też nie docenię, nie, nie
A co to za świat, który dla nas jest więzieniem
Gdyby nie ten szmal, musiałbym zabić marzenie
Co nie? Ziomek, biorę znów na stronę życie swoje
Z pola widzenia tracę czas, bo gonie paranoje
Szczere intencje jak złoto - od niego muszę odpocząć
Zasypiam tu nie ochoczo, bo zlewa dzień mi się z nocą
Pytają: Po co? i : Po co w kółko tańczę?
A ja ciemną nocą - nocą widzę wyraźniej
Pyta mnie co robię i kiedy wpadnę?
A ja leczę fobię, no i przy tym mocno kaszlę
Idę znów tym miastem, w oczach ludzi widzę pęge
Już dawno dojrzałem, a w nich nie widzę nic więcej
Już nie jestem dzieckiem, a wywracam się jak gnojek
Kochałem najprędzej, a na swój pogrzeb nie zdążę
R
I znów widzę blask, razi mnie sumienie
Chciałem serca skraść - zakradłem się do piekieł
Zmarnowanych szans, ile? Nie pytaj, nie wiem
Bo, nie wiem czy sam, nie zmarnuje siebie
Nigdy nic pomiędzy - ja nie jestem obojętny
A nie obce są mi błędy, błądzę po raz setny
Idę do Ciebie zbyt pewny. Z Ciebie moja droga?
Gubię ten język namiętny, smak zguby w tych słowach
Czucie w kroplach chowam, nad nami pochmurne NieBo-
Imy się wcale i wcale w tym nic złego
Rozpuściłem ego egoizmu co nas łączy
Rozpuściłem w kwasie kiedy rozpuszczałaś włosy bejbe