Ludzie szarzy by KILASTY Lyrics
1. Kolorowe bloki ludzi szarych - znam
Ja w tym szarym bloku widziałem kolory pokus
Oni węszyli coś z boku, a ja kręciłem i spokój
Dziś sie kręcę na oriencie, no bo skośnooki
Jestem, lecz wysyłam to expressem
Ooo, wylatuje robić reset
Ooo, znowu czują do mnie niechęć
A ja zwykłym gościem jestem, który karmił się tu grzechem
Czuję się jak lekarz, no bo ciągle ciągnie do mnie
Chorych, albo ciągnie swój do swoich
Ja nie trafiam do was sorry, bo nie strzelam rzucam prochy
Dziś urna pełna pokory
Ludzie zdradzają jak odciski na folli
Chciałem coś zacząć - oni chcieli mnie skończyć
Ciągle wmawiają mi, że muszę sam błądzić
Musiałem się naciąć na nich, by krew sączyć
R
W mrozie stale, ziom mi oddał wiarę, idę w zamieć
Sam
Znów się bałem, więc zlikwidowałem już na stałe
Strach
Ja nie chciałem
Znowu bliskich zostawić (x3)
A musiałęm
W sobie znowu coś zabić x2
W sobie znowu coś - nie wiem sam
2. Lecę w świat, bo mam tyle do poznania
Lecę po was, bo mam coś do zaorania
Ziomem się zasłaniasz, chuja widzisz jak Rhoades Lana
Mi to się nie zdarza, zderzam świany wszechświata
Życię stawiam, bo ich na bank ledwo znoszę
Słyszę hałas od rana o ciszę proszę
Nie mów mi jak mam żyć, jestem sobą
Takiego drugiego nie znajdziesz nikogo tutaj
Sub za suba jak lizanie się po fiutach
Jak mi się nie uda to i tak suko się udam tam
Gdzie nie czeka żalu całun
Idę i idę do celu po mału
Wyjdę z tarapatów, palę tyle parabatów
Że zapomniałem zapach strachu
Jestem sam w ataku, się spisuję w almanachu
Mnie wciąga brudny Kraków
Ja w tym szarym bloku widziałem kolory pokus
Oni węszyli coś z boku, a ja kręciłem i spokój
Dziś sie kręcę na oriencie, no bo skośnooki
Jestem, lecz wysyłam to expressem
Ooo, wylatuje robić reset
Ooo, znowu czują do mnie niechęć
A ja zwykłym gościem jestem, który karmił się tu grzechem
Czuję się jak lekarz, no bo ciągle ciągnie do mnie
Chorych, albo ciągnie swój do swoich
Ja nie trafiam do was sorry, bo nie strzelam rzucam prochy
Dziś urna pełna pokory
Ludzie zdradzają jak odciski na folli
Chciałem coś zacząć - oni chcieli mnie skończyć
Ciągle wmawiają mi, że muszę sam błądzić
Musiałem się naciąć na nich, by krew sączyć
R
W mrozie stale, ziom mi oddał wiarę, idę w zamieć
Sam
Znów się bałem, więc zlikwidowałem już na stałe
Strach
Ja nie chciałem
Znowu bliskich zostawić (x3)
A musiałęm
W sobie znowu coś zabić x2
W sobie znowu coś - nie wiem sam
2. Lecę w świat, bo mam tyle do poznania
Lecę po was, bo mam coś do zaorania
Ziomem się zasłaniasz, chuja widzisz jak Rhoades Lana
Mi to się nie zdarza, zderzam świany wszechświata
Życię stawiam, bo ich na bank ledwo znoszę
Słyszę hałas od rana o ciszę proszę
Nie mów mi jak mam żyć, jestem sobą
Takiego drugiego nie znajdziesz nikogo tutaj
Sub za suba jak lizanie się po fiutach
Jak mi się nie uda to i tak suko się udam tam
Gdzie nie czeka żalu całun
Idę i idę do celu po mału
Wyjdę z tarapatów, palę tyle parabatów
Że zapomniałem zapach strachu
Jestem sam w ataku, się spisuję w almanachu
Mnie wciąga brudny Kraków