Kraj orłów by KILASTY Lyrics
Ref
Powrót, do kraju tych białych orłów
Z połamanymi skrzydłami, ale z honorem
Powróż, ludziom ze szpitalnych podłóg
Wszystko dla nich, do grobu zabiorę
W towcu, skończyło się kilka wątków
Rzucali czarami, a to klątwa na ten moment
W bożków, wierzą no i skaczą z mostu
Potem są marami, i mamy upiorną drogę
1. Twoja dupa to skorupiak - twardo wjeżdża
Ona fajna muszla, a Ty mięczak
Nie szumi chuj tam, zapukam i pluska
Strzelam z palca i próbuję coś wyłuskać
Twój rap to marna sztuka, to nie mój siuwax
Sztosy znowu poddupcasz, tonie tu twój klan
Kurwa, dalej nie widzę jutra, bo leje się wódka
Teraz, Ty nie widzisz zła, bo je zabieram
W podróż, wiemy co na końcu od początku
Powtórz, bo nie słyszę własnych wniosków
Skosztuj, to smak stresu i tych bodźców
W końcu, każdy by zginął w tym słońcu
Budzę dalej monstrum, potem niepewności przodków
Rzucę w pizdę konstrukt, bo wiem - nie liczę osób
Dobry każdy sposób na generowanie sosu
Dobry każdy z ziomków, kiedy w żyłach sporo środków
Ref
Powrót, do kraju tych białych orłów
Z połamanymi skrzydłami, ale z honorem
Powróż, ludziom ze szpitalnych podłóg
Wszystko dla nich, do grobu zabiorę
W towcu, skończyło się kilka wątków
Rzucali czarami, a to klątwa na ten moment
W bożków, wierzą no i skaczą z mostu
Potem są marami, i mamy upiorną drogę
2.Wciąż palę ten sorcik, pełen rozkmin
Bo poranne bongo to jest dla mnie jogging
Czujesz, że jest słodki, chujek owocny
W tłumie żenię kosy, na mieście pomocny
Mówią mi dorośnij - Ja, że nie wiem o czym
Mówią gdzie jest młody, kiedy patrzą w moje oczy
Weekend górnolotny, pobawione w Polszy
Postawione w nocy, pokrwawione kostki
Ciała drżenie, bejbe to są prochy
Czuje oczyszczenie, kurwa wiecznie po tym
Albo wypłukanie, kurwa z własnych fobii
Ja wiem co się stanie - pierdolnę, bo lecę w krokwi
Policja nam niszczy hobby, my świata głodni
Po co wam z bliskim konflikt, poświata zbrodni
Zatruwa ten list gończy, jak sukces sączysz
Zasnuwa ten śnieg schody, ja taki oschły
Powrót, do kraju tych białych orłów
Z połamanymi skrzydłami, ale z honorem
Powróż, ludziom ze szpitalnych podłóg
Wszystko dla nich, do grobu zabiorę
W towcu, skończyło się kilka wątków
Rzucali czarami, a to klątwa na ten moment
W bożków, wierzą no i skaczą z mostu
Potem są marami, i mamy upiorną drogę
1. Twoja dupa to skorupiak - twardo wjeżdża
Ona fajna muszla, a Ty mięczak
Nie szumi chuj tam, zapukam i pluska
Strzelam z palca i próbuję coś wyłuskać
Twój rap to marna sztuka, to nie mój siuwax
Sztosy znowu poddupcasz, tonie tu twój klan
Kurwa, dalej nie widzę jutra, bo leje się wódka
Teraz, Ty nie widzisz zła, bo je zabieram
W podróż, wiemy co na końcu od początku
Powtórz, bo nie słyszę własnych wniosków
Skosztuj, to smak stresu i tych bodźców
W końcu, każdy by zginął w tym słońcu
Budzę dalej monstrum, potem niepewności przodków
Rzucę w pizdę konstrukt, bo wiem - nie liczę osób
Dobry każdy sposób na generowanie sosu
Dobry każdy z ziomków, kiedy w żyłach sporo środków
Ref
Powrót, do kraju tych białych orłów
Z połamanymi skrzydłami, ale z honorem
Powróż, ludziom ze szpitalnych podłóg
Wszystko dla nich, do grobu zabiorę
W towcu, skończyło się kilka wątków
Rzucali czarami, a to klątwa na ten moment
W bożków, wierzą no i skaczą z mostu
Potem są marami, i mamy upiorną drogę
2.Wciąż palę ten sorcik, pełen rozkmin
Bo poranne bongo to jest dla mnie jogging
Czujesz, że jest słodki, chujek owocny
W tłumie żenię kosy, na mieście pomocny
Mówią mi dorośnij - Ja, że nie wiem o czym
Mówią gdzie jest młody, kiedy patrzą w moje oczy
Weekend górnolotny, pobawione w Polszy
Postawione w nocy, pokrwawione kostki
Ciała drżenie, bejbe to są prochy
Czuje oczyszczenie, kurwa wiecznie po tym
Albo wypłukanie, kurwa z własnych fobii
Ja wiem co się stanie - pierdolnę, bo lecę w krokwi
Policja nam niszczy hobby, my świata głodni
Po co wam z bliskim konflikt, poświata zbrodni
Zatruwa ten list gończy, jak sukces sączysz
Zasnuwa ten śnieg schody, ja taki oschły