Ścieżki by KILASTY Lyrics
Tej nocy miałem dobry lot, trafiliśmy prosto w blok
Nie wołam pomocy, widzę dobre mordy stąd
Zostanę na dłużej, potem znów mnie wyrwie los
Ref
Wybrałem te ścieżki, dla tego po nocach nie śpię
Ktoś rzekł stracisz serce
Na gastro dym ciężki i popłynę w anoreksje
Wśród rzek mały surfer
Widzę ludzkie lęki, które zabijają szczęście
A w połowie ślepcem
Wam nie podam ręki, bo marzycie o mej klęsce
Dziś dub to mój hejzik
1
To jest moja płyta kamienna jak ta chodnika
Włączam bit i wnikam, w niego jak jak gruda w tyta
Piję ciekły tytan, więc szlachetność we mnie pływa
Palę sobie szczyta, a potem na niego wbijam
Bania ostro zryta i nie pytaj mnie mnie czy radzę sobie
Chciałem świat odkrywać i odkryłem zimne termy
Znowu jak banita na tych życia morzach, sobie tonę
Chciałem was porywać, a porwałem to strzępy
A gdy w życiu ciężko to zawsze duch mój był lekki
A gdy karmią chemią, biorę buch, wyrzucam leki
Oni ciągły kredyt - kreślę ich, dlatego wiszą mi
Widzę hajsik lewy, emocje przelewam - przelewy
Hennessey, dolej mi, jebać kwit, ja chcę żyć
Potem bym, trzeźwym był, spełniał sny, ale dym
Mnie wciąga, ale w życiu zawszę parę wyjść
Ja bomba i potrzebny dzisiaj zapalnik
Ref
Wybrałem te ścieżki, dla tego po nocach nie śpię
Ktoś rzekł stracisz serce
Na gastro dym ciężki i popłynę w anoreksje
Wśród rzek mały surfer
Widzę ludzkie lęki, które zabijają szczęście
A w połowie ślepcem
Wam nie podam ręki, bo marzycie o mej klęsce
Dziś dub to mój hejzik
2
Idę swoją drogą, oni patrzą na mnie wrogo
Bo ja nie wiem dokąd, a się przedzieram przez pogo
Sypiam z moją drogą, się uprzykrza moim wrogom
Ja chciałem ją posiąść, ale najważniejsza wolność (jej)
Bo o niej tak mówię często, chcę beztroski być jak dziecko
Dziś bez troski żegnam przeszłość, gdy bez forsy było lekko
Gdy dorośli pletli pewność, ja ten gorszy - inny przez to
Palę mosty z dużą bletką to flow z Polszy, młody Badboy
Idę z dużą księgą, działa ta tajemnica
Jointy dają pewność, jak u Krzysztofa Krawczyka
Siatkę płuc mam pełną, te szczepy to Critical
Amnesia i Disel, ja Moby - wskocz na dicka
Marihuana favorita i ciągle ją palę
Una bella vita - jednoczę się ze światem
Ciągle tu rozkminiam, inni jak barany w stadzie
Ciągle im rozkminiam bajerę, lecz z dystansem
Ref
Wybrałem te ścieżki, dla tego po nocach nie śpię
Ktoś rzekł stracisz serce
Na gastro dym ciężki i popłynę w anoreksje
Wśród rzek mały surfer
Widzę ludzkie lęki, które zabijają szczęście
A w połowie ślepcem
Wam nie podam ręki, bo marzycie o mej klęsce
Dziś dub to mój hejzik
Nie wołam pomocy, widzę dobre mordy stąd
Zostanę na dłużej, potem znów mnie wyrwie los
Ref
Wybrałem te ścieżki, dla tego po nocach nie śpię
Ktoś rzekł stracisz serce
Na gastro dym ciężki i popłynę w anoreksje
Wśród rzek mały surfer
Widzę ludzkie lęki, które zabijają szczęście
A w połowie ślepcem
Wam nie podam ręki, bo marzycie o mej klęsce
Dziś dub to mój hejzik
1
To jest moja płyta kamienna jak ta chodnika
Włączam bit i wnikam, w niego jak jak gruda w tyta
Piję ciekły tytan, więc szlachetność we mnie pływa
Palę sobie szczyta, a potem na niego wbijam
Bania ostro zryta i nie pytaj mnie mnie czy radzę sobie
Chciałem świat odkrywać i odkryłem zimne termy
Znowu jak banita na tych życia morzach, sobie tonę
Chciałem was porywać, a porwałem to strzępy
A gdy w życiu ciężko to zawsze duch mój był lekki
A gdy karmią chemią, biorę buch, wyrzucam leki
Oni ciągły kredyt - kreślę ich, dlatego wiszą mi
Widzę hajsik lewy, emocje przelewam - przelewy
Hennessey, dolej mi, jebać kwit, ja chcę żyć
Potem bym, trzeźwym był, spełniał sny, ale dym
Mnie wciąga, ale w życiu zawszę parę wyjść
Ja bomba i potrzebny dzisiaj zapalnik
Ref
Wybrałem te ścieżki, dla tego po nocach nie śpię
Ktoś rzekł stracisz serce
Na gastro dym ciężki i popłynę w anoreksje
Wśród rzek mały surfer
Widzę ludzkie lęki, które zabijają szczęście
A w połowie ślepcem
Wam nie podam ręki, bo marzycie o mej klęsce
Dziś dub to mój hejzik
2
Idę swoją drogą, oni patrzą na mnie wrogo
Bo ja nie wiem dokąd, a się przedzieram przez pogo
Sypiam z moją drogą, się uprzykrza moim wrogom
Ja chciałem ją posiąść, ale najważniejsza wolność (jej)
Bo o niej tak mówię często, chcę beztroski być jak dziecko
Dziś bez troski żegnam przeszłość, gdy bez forsy było lekko
Gdy dorośli pletli pewność, ja ten gorszy - inny przez to
Palę mosty z dużą bletką to flow z Polszy, młody Badboy
Idę z dużą księgą, działa ta tajemnica
Jointy dają pewność, jak u Krzysztofa Krawczyka
Siatkę płuc mam pełną, te szczepy to Critical
Amnesia i Disel, ja Moby - wskocz na dicka
Marihuana favorita i ciągle ją palę
Una bella vita - jednoczę się ze światem
Ciągle tu rozkminiam, inni jak barany w stadzie
Ciągle im rozkminiam bajerę, lecz z dystansem
Ref
Wybrałem te ścieżki, dla tego po nocach nie śpię
Ktoś rzekł stracisz serce
Na gastro dym ciężki i popłynę w anoreksje
Wśród rzek mały surfer
Widzę ludzkie lęki, które zabijają szczęście
A w połowie ślepcem
Wam nie podam ręki, bo marzycie o mej klęsce
Dziś dub to mój hejzik