48 Barów by JodSen Lyrics
Dziś czas dzieli nas jak plexiglas
Jeżeli hajs zmienił nas, jak go cenić mam?
Nawet nie mów jak dużo on dla ciebie znaczy
Jeśli twoje ręce nie zaznały prawdziwej pracy
Na tych ulicach, gdzie wielkie budynki
Świat się nie uśmiecha jak do pięknej blondynki
Wiecznie wyścig i nie ma nic za darmo
Tu sieją ploty, jakby to było ziarno
Brutalne Sambo, takie jest życie
Sam dojdź jak i czym jest podszyte
Do przodu idę, mam drogę krętą
I pierdolę twoją miłość #amores perros
Uciekam stoperom jak Leo Messi
Przyglądam się terenom jak spec od geodezji
Pierdol pressing, mam to w głowie
Przez skurwieli co siedzą mi na ogonie
Ziomek, tak, to jest najwyższy czas
Wiem na co mnie stać, a świat mówi mi „płać”
Jak rap nie wypali, pogrzebie marzenia
Bilet do Australii, pyk i mnie nie ma
Scena, odpierdolę tutaj Beirut
Żaden rekrut, miotam jak Babe Ruth
To całe gremium od zbierania Cashu
Jest tu tak na miejscu jak diss bez argumentów
Menciu, nie mów mi że jest za późno
Jak mój człowiek Gedziul znowu siedzę w studio
Nie mów mi, że to kurwa na próżno
Rozpykam tych raperów jak Brygada Acapulco
Stare podwórko kocham jak Sopot
Malbork wypaliłby mnie jak Marlboro
Czy się różnią te miejsca? Sporo
Jak sodomia i seks solo, sprawy biorąc
We własne ręce, jestem sobą
Nie pędzę, w stadzie jestem czarna owcą
Wierzę w siebie i to bardzo mocno
Serce przepełnione mam prawdziwą szkołą
Sprawdzź to ziomboy, AudioBook
Moje życie jest książką w audio, zczuj
Chcę codziennie mieć barbecue
Randez vous, a nie ból, gdy na karcie null
AudioBook, wiedz, że mógłbym nie pić
Zaliczając więcej barów niż niejeden MC
I nie jestem pazerny jak MC’s
Chcieliby mieć większy budżet od Belgii
Dzięki, nie zrobię z ciebie manekina
Dla młodzieży, która chyba gustuje w harlekinach
Palę splifa, jadę na bitach
Najlepiej jak potrafię, bar za barem pizgam
Jeżeli hajs zmienił nas, jak go cenić mam?
Nawet nie mów jak dużo on dla ciebie znaczy
Jeśli twoje ręce nie zaznały prawdziwej pracy
Na tych ulicach, gdzie wielkie budynki
Świat się nie uśmiecha jak do pięknej blondynki
Wiecznie wyścig i nie ma nic za darmo
Tu sieją ploty, jakby to było ziarno
Brutalne Sambo, takie jest życie
Sam dojdź jak i czym jest podszyte
Do przodu idę, mam drogę krętą
I pierdolę twoją miłość #amores perros
Uciekam stoperom jak Leo Messi
Przyglądam się terenom jak spec od geodezji
Pierdol pressing, mam to w głowie
Przez skurwieli co siedzą mi na ogonie
Ziomek, tak, to jest najwyższy czas
Wiem na co mnie stać, a świat mówi mi „płać”
Jak rap nie wypali, pogrzebie marzenia
Bilet do Australii, pyk i mnie nie ma
Scena, odpierdolę tutaj Beirut
Żaden rekrut, miotam jak Babe Ruth
To całe gremium od zbierania Cashu
Jest tu tak na miejscu jak diss bez argumentów
Menciu, nie mów mi że jest za późno
Jak mój człowiek Gedziul znowu siedzę w studio
Nie mów mi, że to kurwa na próżno
Rozpykam tych raperów jak Brygada Acapulco
Stare podwórko kocham jak Sopot
Malbork wypaliłby mnie jak Marlboro
Czy się różnią te miejsca? Sporo
Jak sodomia i seks solo, sprawy biorąc
We własne ręce, jestem sobą
Nie pędzę, w stadzie jestem czarna owcą
Wierzę w siebie i to bardzo mocno
Serce przepełnione mam prawdziwą szkołą
Sprawdzź to ziomboy, AudioBook
Moje życie jest książką w audio, zczuj
Chcę codziennie mieć barbecue
Randez vous, a nie ból, gdy na karcie null
AudioBook, wiedz, że mógłbym nie pić
Zaliczając więcej barów niż niejeden MC
I nie jestem pazerny jak MC’s
Chcieliby mieć większy budżet od Belgii
Dzięki, nie zrobię z ciebie manekina
Dla młodzieży, która chyba gustuje w harlekinach
Palę splifa, jadę na bitach
Najlepiej jak potrafię, bar za barem pizgam