Prosto z ulicy wieści by Jimson Lyrics
[Jimson]
Pytasz o Jima? Znałem tego gościa, miał w chuj dostaw
Samogon opierdalał w chuj od Zamościa
Pijak jak chuj, podpadł mu, to polubił possać
To nie ten sam gnój, co nie zapinał grouppie w poślad
Przemyt go wciągnął jak przemysł porno
Przemyślał to, czy chciałbyś zostać prawą ręką Rocco?
I zamiast wozić ciuszki, woził się z pimpem
Wrócił na ulicę kopać puszki z piwem
Nikitę, poznał świtem, gdy bimber pędził
Pchał go przez piwnicę, aż za winkiel oberży
Ta blond suka, wredna sztuka z Azji
Królowa spelun, chciał być na niej jak Luca Brasi
Nie mógł, obiecał mamie, jego klatka z bramą
Była dla frajerów jak Guantanamo
Raz rano na wycieraczce shotgun, torba i liścik
A na nim: Zabij mnie, Twoja Niki
[Emrat]
Emrat zwykły chłopak, kojarz, kilka przecznic
Zwiedzał ciągle, bo chciał wypić drinka z Pepsi
Miał kilka opcji: przemyt, szwigniel, Gucci, Gabbana
W odróżnieniu od tych co palą z lufki szatana
Miał plan na dobry biznes, chował tyskie w folię
Miał bliznę, nie wychylał się z pyskiem, orient
Znał mroczne historie, choć to nie był Mario Puzo
Chciał dostać lego, zamiast lego zgarnął puzon
Sprzedał go, inwestował, poznał ludzi z branży
Miał najlepsze dupy, ale był jak ludzik z planszy
Zdobywał szacunek, folklor wdychał z dymem
Dupy chciały dolary, to coś jak przypał z synem
Pachniał teraz Ginem, cygarem podkreślał klimat
Pierwszy duży skok z kumplami opierdolił tira
Dostał list, kurwa, wybiegł na klatkę, łapiesz?
Znalazł nowe zlecenie i owiniętą klamkę w papier
[Jinx]
Jinx wychował się kiedy rządziła postkomuna
Każdy z jego kumpli sobie radził, jak umiał
Jeden z nich już wtedy miał HiFi Technics
Przyszła ex, barbie, loki jak Patrick Swayze
Gdy jego wargi poczuły, jak smakuje Heineken
Tylko dla frajdy na boku pchnął pierwszą betę
Mówili świat jest jeden i ty trzymasz go w pięściach
Żeby dać mu pretekst, spisali prawdę na zdjęciach
Wyrosła z potrzeby serca, kolejna opcja na [?]
Za chwilę szczęścia, osiedle kocha własnych Kaddafich
Potrafi zabić szeptali, sprzedali więcej niż mogli
Nigdy nie dali mu szansy, na to by nie bał się odbić
Beton był mokry, od tych, których czciło podziemie
[?], za cash oddawał sumienie
Mówiła tęsknienie, lecz biznes się kręci to spijesz
Szkoda, że tylko we śnie, to gówno wbija się w szyję
Dali mu chwile, na tyle, by mógł zapomnieć litość
Lekko zarósł jak [?], syn polskiej ulicy [?]
Widział, że przyjdą, przecież ich hajs wymagał ofiar
Zbyt mocno ludzi kochał, by nacisnąć spust od glocka
Pytasz o Jima? Znałem tego gościa, miał w chuj dostaw
Samogon opierdalał w chuj od Zamościa
Pijak jak chuj, podpadł mu, to polubił possać
To nie ten sam gnój, co nie zapinał grouppie w poślad
Przemyt go wciągnął jak przemysł porno
Przemyślał to, czy chciałbyś zostać prawą ręką Rocco?
I zamiast wozić ciuszki, woził się z pimpem
Wrócił na ulicę kopać puszki z piwem
Nikitę, poznał świtem, gdy bimber pędził
Pchał go przez piwnicę, aż za winkiel oberży
Ta blond suka, wredna sztuka z Azji
Królowa spelun, chciał być na niej jak Luca Brasi
Nie mógł, obiecał mamie, jego klatka z bramą
Była dla frajerów jak Guantanamo
Raz rano na wycieraczce shotgun, torba i liścik
A na nim: Zabij mnie, Twoja Niki
[Emrat]
Emrat zwykły chłopak, kojarz, kilka przecznic
Zwiedzał ciągle, bo chciał wypić drinka z Pepsi
Miał kilka opcji: przemyt, szwigniel, Gucci, Gabbana
W odróżnieniu od tych co palą z lufki szatana
Miał plan na dobry biznes, chował tyskie w folię
Miał bliznę, nie wychylał się z pyskiem, orient
Znał mroczne historie, choć to nie był Mario Puzo
Chciał dostać lego, zamiast lego zgarnął puzon
Sprzedał go, inwestował, poznał ludzi z branży
Miał najlepsze dupy, ale był jak ludzik z planszy
Zdobywał szacunek, folklor wdychał z dymem
Dupy chciały dolary, to coś jak przypał z synem
Pachniał teraz Ginem, cygarem podkreślał klimat
Pierwszy duży skok z kumplami opierdolił tira
Dostał list, kurwa, wybiegł na klatkę, łapiesz?
Znalazł nowe zlecenie i owiniętą klamkę w papier
[Jinx]
Jinx wychował się kiedy rządziła postkomuna
Każdy z jego kumpli sobie radził, jak umiał
Jeden z nich już wtedy miał HiFi Technics
Przyszła ex, barbie, loki jak Patrick Swayze
Gdy jego wargi poczuły, jak smakuje Heineken
Tylko dla frajdy na boku pchnął pierwszą betę
Mówili świat jest jeden i ty trzymasz go w pięściach
Żeby dać mu pretekst, spisali prawdę na zdjęciach
Wyrosła z potrzeby serca, kolejna opcja na [?]
Za chwilę szczęścia, osiedle kocha własnych Kaddafich
Potrafi zabić szeptali, sprzedali więcej niż mogli
Nigdy nie dali mu szansy, na to by nie bał się odbić
Beton był mokry, od tych, których czciło podziemie
[?], za cash oddawał sumienie
Mówiła tęsknienie, lecz biznes się kręci to spijesz
Szkoda, że tylko we śnie, to gówno wbija się w szyję
Dali mu chwile, na tyle, by mógł zapomnieć litość
Lekko zarósł jak [?], syn polskiej ulicy [?]
Widział, że przyjdą, przecież ich hajs wymagał ofiar
Zbyt mocno ludzi kochał, by nacisnąć spust od glocka