Z wiekiem by Jeozwierz Lyrics
[Zwrotka 1]
To nawet nie pół etatu, to rap z umową o dzieło
Tą pasję z epoki starców, tracę przez zwykłą codzienność
Choć dalej lekko trapię słów zbitki, ciśnienie zeszło
Nie mam nic z tego, więc po co pędzić koleżko?
Niknie szaleństwo, tok myślenia się zmienia
Doczesna męka pożera, ale coś trudno przestać
Schemat jak fala dociera: sranie, spanie i kierat
Wolę zamulić nieraz niż kultywować stan dętka, kierwa
Fuso mnie w dupę kopie non stop
Zrobimy materiał spoko, ale mi wolno wolno
To nie młodość, zgryżliwymi bycie jak Polak
Niepokojący obraz, plus dystans do starych przekonań
Wkurwia mnie bydła robienie, a kiedyś bardachy siałem
Gówniarskie akcje w standardzie pozdro każdemu wirażce
Widzę wyraźnie jak się zmieniłem, mów mi Pan Kolczasty
Nie niknę jeszcze, daję świeżaki w słuchawki
[Refren]
Ej, tylko nie zgredzik ja dojrzałem po prostu
Ty z fiutem w łapie siedzisz, ale po wysnuciu wniosków
Z wiekiem, dojdzie do ciebie wszystko co do mnie
Najlepszego, znajdź spokój, byle nie w trumnie człowiek
[Zwrotka 2]
Parę zębów i kudłów siwych wstecz wspominam
Ustaftak filia, mój człowiek Michał na bitach
OCH Przystań, majk Shure'a wiązany do półki
Teraz rosną brzuchy litr wódki
Psioczenie i rachunki
On 10 ha w tyrze, reszta doby w trumnie
Nie raper mamy z kwitem, co pieprzy, że ma trudniej
SKZ, szacunek, masz wsparcie u mnie chora głowo
Mieszkam blok obok, a rzadziej chlamy co noc
Mam tą dorosłość i za sobą garnki matki
Mam panią do pary i pełen etat w pracy
Perturbacji większy zarys, taka kolej rzeczy
Każdy się kiedyś wklei w standard jak dobry dżezik (beatbox trąbki)
I choć się na to skieł (?), czy ma się spokój wewnętrzny
Wachlarz przeżyć w pamięci, bycie dobrym to prestiż
Urok stałej kobiety, go nie zastąpisz stadem lasek
Panie majster, skręć se życie poukładane
To nawet nie pół etatu, to rap z umową o dzieło
Tą pasję z epoki starców, tracę przez zwykłą codzienność
Choć dalej lekko trapię słów zbitki, ciśnienie zeszło
Nie mam nic z tego, więc po co pędzić koleżko?
Niknie szaleństwo, tok myślenia się zmienia
Doczesna męka pożera, ale coś trudno przestać
Schemat jak fala dociera: sranie, spanie i kierat
Wolę zamulić nieraz niż kultywować stan dętka, kierwa
Fuso mnie w dupę kopie non stop
Zrobimy materiał spoko, ale mi wolno wolno
To nie młodość, zgryżliwymi bycie jak Polak
Niepokojący obraz, plus dystans do starych przekonań
Wkurwia mnie bydła robienie, a kiedyś bardachy siałem
Gówniarskie akcje w standardzie pozdro każdemu wirażce
Widzę wyraźnie jak się zmieniłem, mów mi Pan Kolczasty
Nie niknę jeszcze, daję świeżaki w słuchawki
[Refren]
Ej, tylko nie zgredzik ja dojrzałem po prostu
Ty z fiutem w łapie siedzisz, ale po wysnuciu wniosków
Z wiekiem, dojdzie do ciebie wszystko co do mnie
Najlepszego, znajdź spokój, byle nie w trumnie człowiek
[Zwrotka 2]
Parę zębów i kudłów siwych wstecz wspominam
Ustaftak filia, mój człowiek Michał na bitach
OCH Przystań, majk Shure'a wiązany do półki
Teraz rosną brzuchy litr wódki
Psioczenie i rachunki
On 10 ha w tyrze, reszta doby w trumnie
Nie raper mamy z kwitem, co pieprzy, że ma trudniej
SKZ, szacunek, masz wsparcie u mnie chora głowo
Mieszkam blok obok, a rzadziej chlamy co noc
Mam tą dorosłość i za sobą garnki matki
Mam panią do pary i pełen etat w pracy
Perturbacji większy zarys, taka kolej rzeczy
Każdy się kiedyś wklei w standard jak dobry dżezik (beatbox trąbki)
I choć się na to skieł (?), czy ma się spokój wewnętrzny
Wachlarz przeżyć w pamięci, bycie dobrym to prestiż
Urok stałej kobiety, go nie zastąpisz stadem lasek
Panie majster, skręć se życie poukładane