Na Chuj by Jeozwierz Lyrics
[Verse 1: Jeżozwierz]
Po co leżę z tą kartką i gryzę długopis
W kuchni rum i lód skurwysyńsko korci
Mógłbym popić, se pośmierdzieć ze dwie doby
Ruszyć na rejony, wiesz, coś zawsze się urodzi
Prosty motyw, dwie wydzwonki i chód zombie
Promil goni do rozłąki mózgu oraz kończyn
Prowokuje konflikt plus urywa mój film drogi
Aktor ze mnie ostry, weź, weź cofnij
Po co ślęczę nad papierem i trę szczękę
Pikuję na werbel, pisząc jakiś stek bezeceństw?
To bezcenne, tego nie da żaden lekarz
To rap wygrał na mój przekaz przetarg
Przestań szczekać, mnie nie chodzi tu o sprzedaż
Mam terapię jak ten numer Heltah Skeltah
Letarg przerwać się udało, to mój sukces
Dziuro, bój się, samozwańcu, zbierzesz burzę!
[Hook x2]
Na chuj tu rap robisz, jak nie zarobisz?
Na chuj, skoro słuchają cię trzy osoby?
Na chuj, w tym ślęczysz i się, kurwa, męczysz?
Ty, na chuj to może skoczyć pół sceny!
[Verse 2: Jeżozwierz]
Odcięty od sceny bez na pysku drogerii
Bez zapowiedzi i singli w sieci - czy źle mi?
W air maksach systemy ci jebną od basu
Dzieciaku, w grze nie istnieje mój status
I nie mam planu, jadę, man, na żywioł
A on jest siłą, choć czasami mylą
Lastryko jest kołyską, muzyka moją mamką
I nie idę ku branży i czerwonym dywanom
Otoczki mnie wkurwiają i nie obchodzą łatki
Koty robią pastisz i myślą, że są fajni
W każdej stajni jeden dobry, reszta giermki
Są niestrawni i nie widzę, żeby miało się polepszyć
Więc po co tu siedzisz, po co szarpiesz nerwy
Po co tracisz czas cenny?
Nie wiem, sentymenty?
Wspomnienia, jak graliśmy w dziurawych ciuchach
Robiąc bydło w klubach, kurwa, kocham rap
[Hook x2]
[Tekst - Rap Genius Polska]
Po co leżę z tą kartką i gryzę długopis
W kuchni rum i lód skurwysyńsko korci
Mógłbym popić, se pośmierdzieć ze dwie doby
Ruszyć na rejony, wiesz, coś zawsze się urodzi
Prosty motyw, dwie wydzwonki i chód zombie
Promil goni do rozłąki mózgu oraz kończyn
Prowokuje konflikt plus urywa mój film drogi
Aktor ze mnie ostry, weź, weź cofnij
Po co ślęczę nad papierem i trę szczękę
Pikuję na werbel, pisząc jakiś stek bezeceństw?
To bezcenne, tego nie da żaden lekarz
To rap wygrał na mój przekaz przetarg
Przestań szczekać, mnie nie chodzi tu o sprzedaż
Mam terapię jak ten numer Heltah Skeltah
Letarg przerwać się udało, to mój sukces
Dziuro, bój się, samozwańcu, zbierzesz burzę!
[Hook x2]
Na chuj tu rap robisz, jak nie zarobisz?
Na chuj, skoro słuchają cię trzy osoby?
Na chuj, w tym ślęczysz i się, kurwa, męczysz?
Ty, na chuj to może skoczyć pół sceny!
[Verse 2: Jeżozwierz]
Odcięty od sceny bez na pysku drogerii
Bez zapowiedzi i singli w sieci - czy źle mi?
W air maksach systemy ci jebną od basu
Dzieciaku, w grze nie istnieje mój status
I nie mam planu, jadę, man, na żywioł
A on jest siłą, choć czasami mylą
Lastryko jest kołyską, muzyka moją mamką
I nie idę ku branży i czerwonym dywanom
Otoczki mnie wkurwiają i nie obchodzą łatki
Koty robią pastisz i myślą, że są fajni
W każdej stajni jeden dobry, reszta giermki
Są niestrawni i nie widzę, żeby miało się polepszyć
Więc po co tu siedzisz, po co szarpiesz nerwy
Po co tracisz czas cenny?
Nie wiem, sentymenty?
Wspomnienia, jak graliśmy w dziurawych ciuchach
Robiąc bydło w klubach, kurwa, kocham rap
[Hook x2]
[Tekst - Rap Genius Polska]