Tata by Goblean Lyrics
Verse 1:
Nie wiem od czego zacząć tato, chłopaki nie płaczą, więc mówi tu facet
Jakiego widziałeś już we mnie za wczasu, jakbyś wiedział, co później ma nadjeść
Kto później ma odejść, rozumiem po latach, co mówiłeś do mnie
Dziś pluję se w brodę, że w ostatni weekend nie chciałem cię widzieć, to było okropne
Wyglądam jak tata i piję jak tata i serio wybaczam, że musiałeś pić
"Wyglądasz jak tata" te słowa po latach mnie bolą jak nic
Bolą jak strata i budzą tę dumę i nie wiem co czuję, bo bynajmniej nic
Choć twardy jak skała i tata, to boli jak nic, gdy odpalam znicz
Bridge:
W rozbitej rodzinie się czułem jak nikt
Wszyscy z innym nazwiskiem, a byłeś ty
Gdy brałem DXM myślałem wciąż o tym, że dałbyś mi w pysk
Gdy brałem DXM marzyłem byś, tato, to zrobił, bo nie mogłem wyjść
Verse 2:
Pamiętam ten wtorek jak wczoraj, gdy mama mnie budzi zmartwiona
Cieszyłem się bardzo, że przepadnie szkoła, myślałem, że drwi, gdy mówiła o tym
Jak miałbyś być martwy, jak widziałem cię wczoraj, ubrałem się szybko, się chciałem przekonać
Lecz przywitał mnie lekarz tym stwierdzonym zgonem, liczyłem, że wstaniesz, do wyjścia z kościoła
Nie mam ci za złe i nie mam też Bogu, choć długo mu miałem
Jak sobie radzę? Żyję jak ty, tylko w innej dekadzie
Wszędzie używki i łatwe kobiety, to nie takie fajne
Jak opowiadałeś, lecz mogłem się skumać, że tak wcale nie jest, skoro sam się pobrałeś
Rozwód z mamą, byłeś ciut za młody na to, byłem kiedyś zły na was, bo mi nie było już tak łatwo
Jak dzieciakom, ale dzisiaj moje zmysły znają galop i wiem, że tak już musiało być, sam tak zrobiłem z tamtą
Przepraszam cię tato na klęczkach, że prawie nie wpadam na cmentarz
Lecz nie mogę patrzeć na to, nasze nazwisko na grobie, a pod nim twe ciało
A dla mnie wciąż żyjesz i teraz, choć tak naprawdę ciebie już nie ma
Mam tylko jedno pytanie - czy byłbyś dumny, bo powątpiewam?
Brigde:
Davidoffy, palę jak ty Davidoffy, gdy mnie stać
Słyszę głosy, słyszę ciągle obce głosy, że mam dar
Wolę twoich, wolę choćby kilka twoich, prostych zdań
Nawet choćby, nawet choćby tych złowrogich, pięknych zdań
Verse 3:
Bo zapominam głosu, co mnie skłonił do rapu, słonił od strachu
Za jeden pocałunek w czoło od ciebie oddam każdy dotyk po M'ce, dotyk na kwachu
Straszliwie tęsknię, lecz radzę se świetnie, prócz małych wypadków
Stworzyłeś faceta, nie miękknę, ozłoce nazwisko ci nim trafię do piachu i trafię na ciebie
Outro:
Nie inspiruję mnie White, chodziłem dwa lata all black po twoim pogrzebie
Nazwali to modą po drodze, ja miałem to w dupie, jak w sercu mam ciebie
Głęboko, byłeś opoką, a dziś jesteś łzami
Chciałem ci tylko powiedzieć, nie martw się tato twój syn se poradzi
Nie wiem od czego zacząć tato, chłopaki nie płaczą, więc mówi tu facet
Jakiego widziałeś już we mnie za wczasu, jakbyś wiedział, co później ma nadjeść
Kto później ma odejść, rozumiem po latach, co mówiłeś do mnie
Dziś pluję se w brodę, że w ostatni weekend nie chciałem cię widzieć, to było okropne
Wyglądam jak tata i piję jak tata i serio wybaczam, że musiałeś pić
"Wyglądasz jak tata" te słowa po latach mnie bolą jak nic
Bolą jak strata i budzą tę dumę i nie wiem co czuję, bo bynajmniej nic
Choć twardy jak skała i tata, to boli jak nic, gdy odpalam znicz
Bridge:
W rozbitej rodzinie się czułem jak nikt
Wszyscy z innym nazwiskiem, a byłeś ty
Gdy brałem DXM myślałem wciąż o tym, że dałbyś mi w pysk
Gdy brałem DXM marzyłem byś, tato, to zrobił, bo nie mogłem wyjść
Verse 2:
Pamiętam ten wtorek jak wczoraj, gdy mama mnie budzi zmartwiona
Cieszyłem się bardzo, że przepadnie szkoła, myślałem, że drwi, gdy mówiła o tym
Jak miałbyś być martwy, jak widziałem cię wczoraj, ubrałem się szybko, się chciałem przekonać
Lecz przywitał mnie lekarz tym stwierdzonym zgonem, liczyłem, że wstaniesz, do wyjścia z kościoła
Nie mam ci za złe i nie mam też Bogu, choć długo mu miałem
Jak sobie radzę? Żyję jak ty, tylko w innej dekadzie
Wszędzie używki i łatwe kobiety, to nie takie fajne
Jak opowiadałeś, lecz mogłem się skumać, że tak wcale nie jest, skoro sam się pobrałeś
Rozwód z mamą, byłeś ciut za młody na to, byłem kiedyś zły na was, bo mi nie było już tak łatwo
Jak dzieciakom, ale dzisiaj moje zmysły znają galop i wiem, że tak już musiało być, sam tak zrobiłem z tamtą
Przepraszam cię tato na klęczkach, że prawie nie wpadam na cmentarz
Lecz nie mogę patrzeć na to, nasze nazwisko na grobie, a pod nim twe ciało
A dla mnie wciąż żyjesz i teraz, choć tak naprawdę ciebie już nie ma
Mam tylko jedno pytanie - czy byłbyś dumny, bo powątpiewam?
Brigde:
Davidoffy, palę jak ty Davidoffy, gdy mnie stać
Słyszę głosy, słyszę ciągle obce głosy, że mam dar
Wolę twoich, wolę choćby kilka twoich, prostych zdań
Nawet choćby, nawet choćby tych złowrogich, pięknych zdań
Verse 3:
Bo zapominam głosu, co mnie skłonił do rapu, słonił od strachu
Za jeden pocałunek w czoło od ciebie oddam każdy dotyk po M'ce, dotyk na kwachu
Straszliwie tęsknię, lecz radzę se świetnie, prócz małych wypadków
Stworzyłeś faceta, nie miękknę, ozłoce nazwisko ci nim trafię do piachu i trafię na ciebie
Outro:
Nie inspiruję mnie White, chodziłem dwa lata all black po twoim pogrzebie
Nazwali to modą po drodze, ja miałem to w dupie, jak w sercu mam ciebie
Głęboko, byłeś opoką, a dziś jesteś łzami
Chciałem ci tylko powiedzieć, nie martw się tato twój syn se poradzi