Odwilż by Fabua Lyrics
[Refren: Poszwixxx]
Weź tylko popatrz na te gwiazdy na niebie
Tam nie wiedzą, co to złość, smutek, co to cierpienie
Życie się nie kończy – ono dopiero się zaczyna, kolego
Jest tylko początkiem czegoś nowego
Te gorzkie chwile, wszystkie piękne dni
Niech zostaną w moim sercu, dopóki będę żył, śnił, oddychał
Widząc w zniczach chodnik, wspomnisz
Spod tafli lodu przyjdzie pora na odwilż
[Zwrotka 1: Poszwixxx]
Pod maską powagi lepiej się przyjrzyj
Jak lód pozbawiony pęknięć w początkach grudniowej odwilży
Zwilży cerę deszcz, przez ceregiele przejść, Boże
By utopić smutek w łez jeziorze
To co, że ciężko, wiesz to, przez co przejść
Człowiek musi wiesz [?], ich już nie ma gdzieś (Nie ma gdzieś)
Znikły, wyschły, wsiąkły w grunt tu po słonych łzach
Przyjdzie czas na uśmiech triumfów
Raz zgasł blask szmaragdów świat znów zamarł
Przez te brylanty kapiące na ubrania
Jedyne co zostanie, to te łzy na dłoniach
Gdy ziemia skończy jak Wenus – martwa i wypalona, mówię Ci
Łzy ku pokrzepieniu serc i opłaca się dawać odczuć małym ludziom, że są wielcy
Dręczy nas ten problem
Na policzkach słone sople, krople, deszcz za oknem (Oknem)
Płacze niebo, patrzę, nie dość masz słonych pereł
Widzę nie dość, ale masz nadzieję (Masz nadzieję)
I mam ją też, spadają liście z drzew, pada deszcz
[Refren: Poszwixxx]
Weź tylko popatrz na te gwiazdy na niebie
Tam nie wiedzą, co to złość, smutek, co to cierpienie
Życie się nie kończy – ono dopiero się zaczyna, kolego
Jest tylko początkiem czegoś nowego
Te gorzkie chwile, wszystkie piękne dni
Niech zostaną w moim sercu, dopóki będę żył, śnił, oddychał
Widząc w zniczach chodnik, wspomnisz
Spod tafli lodu przyjdzie pora na odwilż
[Zwrotka 2: Poszwixxx]
To te łzy, które wyparowały w płomieniach uczuć
I tu nie każdy w środku jest twardszy od granitu
Przytul bliską osobę, niektórzy śpią już
Niektórzy wolą nicość, która ma w sobie tyle spokoju
Kto nadzieję zdobył, a nie zdobył reszty
Będzie musiał także to stracić, co zdobył
Nie wierzmy w te złe sny
Rześki wiatr i miliardy gwiazd
Nic tak jak płacz nie ujawnia naszych wad
No wiesz, płacz oczyszcza gdzieś
Nad nami między chmurami radość
A żal tu w blokowiskach, setki myśli w sercach ból
Płomienie zniczy odbijające się od marmuru
Bólu więcej, zdjęcie w jednej, krzyż w drugiej ręce
Choć jestem złym człowiekiem, modlę się za was, klęczę
Patrzę w niebo, tęsknię nieraz
Jeszcze się kiedyś spotkamy, ale jeszcze nie teraz
[Refren: Poszwixxx]
Weź tylko popatrz na te gwiazdy na niebie
Tam nie wiedzą, co to złość, smutek, co to cierpienie
Życie się nie kończy – ono dopiero się zaczyna, kolego
Jest tylko początkiem czegoś nowego
Te gorzkie chwile, wszystkie piękne dni
Niech zostaną w moim sercu, dopóki będę żył, śnił, oddychał
Widząc w zniczach chodnik, wspomnisz
Spod tafli lodu przyjdzie pora na odwilż
Weź tylko popatrz na te gwiazdy na niebie
Tam nie wiedzą, co to złość, smutek, co to cierpienie
Życie się nie kończy – ono dopiero się zaczyna, kolego
Jest tylko początkiem czegoś nowego
Te gorzkie chwile, wszystkie piękne dni
Niech zostaną w moim sercu, dopóki będę żył, śnił, oddychał
Widząc w zniczach chodnik, wspomnisz
Spod tafli lodu przyjdzie pora na odwilż
[Zwrotka 1: Poszwixxx]
Pod maską powagi lepiej się przyjrzyj
Jak lód pozbawiony pęknięć w początkach grudniowej odwilży
Zwilży cerę deszcz, przez ceregiele przejść, Boże
By utopić smutek w łez jeziorze
To co, że ciężko, wiesz to, przez co przejść
Człowiek musi wiesz [?], ich już nie ma gdzieś (Nie ma gdzieś)
Znikły, wyschły, wsiąkły w grunt tu po słonych łzach
Przyjdzie czas na uśmiech triumfów
Raz zgasł blask szmaragdów świat znów zamarł
Przez te brylanty kapiące na ubrania
Jedyne co zostanie, to te łzy na dłoniach
Gdy ziemia skończy jak Wenus – martwa i wypalona, mówię Ci
Łzy ku pokrzepieniu serc i opłaca się dawać odczuć małym ludziom, że są wielcy
Dręczy nas ten problem
Na policzkach słone sople, krople, deszcz za oknem (Oknem)
Płacze niebo, patrzę, nie dość masz słonych pereł
Widzę nie dość, ale masz nadzieję (Masz nadzieję)
I mam ją też, spadają liście z drzew, pada deszcz
[Refren: Poszwixxx]
Weź tylko popatrz na te gwiazdy na niebie
Tam nie wiedzą, co to złość, smutek, co to cierpienie
Życie się nie kończy – ono dopiero się zaczyna, kolego
Jest tylko początkiem czegoś nowego
Te gorzkie chwile, wszystkie piękne dni
Niech zostaną w moim sercu, dopóki będę żył, śnił, oddychał
Widząc w zniczach chodnik, wspomnisz
Spod tafli lodu przyjdzie pora na odwilż
[Zwrotka 2: Poszwixxx]
To te łzy, które wyparowały w płomieniach uczuć
I tu nie każdy w środku jest twardszy od granitu
Przytul bliską osobę, niektórzy śpią już
Niektórzy wolą nicość, która ma w sobie tyle spokoju
Kto nadzieję zdobył, a nie zdobył reszty
Będzie musiał także to stracić, co zdobył
Nie wierzmy w te złe sny
Rześki wiatr i miliardy gwiazd
Nic tak jak płacz nie ujawnia naszych wad
No wiesz, płacz oczyszcza gdzieś
Nad nami między chmurami radość
A żal tu w blokowiskach, setki myśli w sercach ból
Płomienie zniczy odbijające się od marmuru
Bólu więcej, zdjęcie w jednej, krzyż w drugiej ręce
Choć jestem złym człowiekiem, modlę się za was, klęczę
Patrzę w niebo, tęsknię nieraz
Jeszcze się kiedyś spotkamy, ale jeszcze nie teraz
[Refren: Poszwixxx]
Weź tylko popatrz na te gwiazdy na niebie
Tam nie wiedzą, co to złość, smutek, co to cierpienie
Życie się nie kończy – ono dopiero się zaczyna, kolego
Jest tylko początkiem czegoś nowego
Te gorzkie chwile, wszystkie piękne dni
Niech zostaną w moim sercu, dopóki będę żył, śnił, oddychał
Widząc w zniczach chodnik, wspomnisz
Spod tafli lodu przyjdzie pora na odwilż