Song Page - Lyrify.me

Lyrify.me

Teatr Natury Dzień 717 by Evenings. (PL) Lyrics

Genre: misc | Year: 2020

wszystko po fakcie pojąłem, lepiej?
muszę złapać to.. lepiej?

gdyby nie ty - nie miałbym tu nikogo.
płyn lub czwarty stan niezidentyfikowanego głębszego ustroju
żąda dotyku monolit przy wodopoju
sięgnąć głębiej tych ewolucji pokus zamierza
istota skrajnie głupia - jak i ta moralnie niezależna
mea culpa
wciąż obraca się coś pomiędzy 'dwójka', a as-asem karta
akronimem niech będzie snajper i czynny wulkan
nihil novi, co głupie to niezrozumiałe
ecce homo, idąc po sznurku jak Gordon-Levitt kontynuuję zabawę
pomimo skutków.
bo życie życie jest fraszką, trenem
gdzie tytan przenika przez atmo-sferę
ubitą za młodu ziemię w kartele konglomerat zamienia
wiesz, czerstwe konsorcjum, nie Antwerpia - bardziej Kłajpeda
Shangri-La.. teleport do niej zapewniła maligna
zżeram skały - rentowność kapitału jakby ktoś ISO cały czas obniżał
ściemniał, D.I.Y. na płytach - jaki jest próg wejścia? ile się trzeba zniżać?
czego dożyliśmy? dokąd przestaliśmy zmierzać?
mam nadal pytać?
celem związanych w ten alegoryczny gordyjski węzeł - dość puste miejsce
nici przerywanych przedwcześnie zdecydowanie widziałem już zbyt wiele
puenta?
wieżowce bez serca obracają origami na stwardniałych powierzchniach
czerpiesz nieświadomie z tego garściami, wczuwając się jak w serial
i tak płynie nasza egzystencja - nieodwracalna odyseja
chcąc wyjść poza, ponad - odsyłam pragnienia
powracając z wędrówki czuję - że mogę coś więcej.
teraz - Beckett.
pomimo skutków
pluję w ostrogi Mrocznej Wieży
oferując mi nawiązania do tego pomiotu szatana - szczodrze odpowiadam
"należy coś przeżyć"
podmiotu pomiotowi odmawiam
koniugacji apriorycznej-czyli z góry
już za dużo na wargach, wypluwamy pod cumulusy związki
nie sądzisz?
nie sądzisz? (nie miałbym tu nikogo)

krążysz - gdy w to z mili charkam
nawiedzi nie lada
szerzy w okrąg Chakram
As nie jak z powieści Harlana
a rodzaj broni z Indii
nie jest jasne
czy rozkręcano go na palcu, czy też ciskano jako dysk - z zamachem całego ciała
wiedźmy patrzą przez fraktalne dłonie na palcach, tudzież oczy
jak nadjeżdża karawana
fenomenologiczna prawda pod obrazami wzoru kłamstwa broczy
paradygmatu a nie wzoru, nie chciałem tak.. w jednej linii mieszać
jak paradoks
to samo - teraz kłamię
tożsamość - ten wylew mam za farbę.
(dziecko puszczy siada przy klawesynie!)
Świadomość? nie kojarzę gościa
czaisz mieć tak na imię? ale obciach co
nie wiem po co idę, ile idę, dokąd
to droga stała się celem a cel drogą
rzeki za plecami
zajmują mnie jedynie gdzieś pomiędzy
patrzeć a widzieć
wyrzeźbiłem tu niedostrzegalne schody pod naturalną Wyspą
idź spać
z tym na koksie doprowadzą cię donikąd
wśród dębu, brudu, marmuru, brutalistycznych winklów
doprowadź mnie do dżungli królów, kosturów i starych wilków.