Nasiona Jabłek AR2 by Evenings. (PL) Lyrics
farmerzy Mongolii nie mieli prawa znać oświeconych nauk Buddy
dwie ściany które na siebie napierały.. dziś świątynie obarczają wyżyny technologii
rozwinięte cywilizacje obarczają i spychają wiarę - w ostateczną czystość
czystość jako osiągnięcie wyżyn wiary, czy czystość - jako tej wiary ostatecznie..
brak?
tułam się gdzieś po alejkach Salem - synonim korozji
a'la aset flip tak pożądanej ucieczki z kolonii
pikujemy w dół jak ptaki na zdjęciach
może pokażą nas jako statystyka w mediach
pierdolę to, utopiony we własnym intelekcie
to boli, przedwcześnie łapię w lot, jakbym strzelał w kevlar
niezależnie od poziomu szczęścia
to ziemskie piekło przeminie z wiatrem jak łzy w deszczu
taki ze mnie piąty element i szósty zmysł
ponad oddzieloną częścią
idee bez ojców znalazły dom w końcu, serio
u mnie na kartce, ujmę je w wielkie wygrane i oblepię w cuda
cyfra anielska, koniec trójek, czy na sygnale ambulans
kwestia losowa z rzadkością dziesięć na dziesięć
bo w dupie mam synergię i czas pokaże kto numer jeden, a kto dwója
jak śmierć koszykarza co numeru dla przyszłych zabrania
ty może nie, ale do tych - co patrzą błędnie:
nadal cię typie dziwi z tego drzewa brak jabłka?
rozpływam się w tle, i rzucam nasiona, płynąc po ściętych skrawkach.
rzucam aby przypowieści wiercić - zaklęcie, Mojżesz
dotrzeć gdzieś do prozaicznego sedna głębiej
trzymam oburącz kubek, obserwując tysiące śmierci, z każdą setką co raz pewniej
co mi wtedy powiesz?
co mi wtedy powiesz?
jestem niestrawny dla niestrawnych
śmieszny dla niepełnosprawnych, bucowatych
oczywiście na psychice, wypadki chodzą po ludziach, sam taki bywam
jak mój deszcz to żal - na te ulice i po tych dzielnicach
brudnych, ale z charakterem - co będzie potem? pytaj swoich niebios skrybę
ja ci nie powiem, intelektualnie mówię szyfrem
Wojnicz w anagramie z pokoju Enigmy
zbilibyśmy pionę, a potem się poszli i napili.
taki niestrawny
jakbym jadł żołądek prosto zeń rasistowskiej utopii, Gruzina
wszystko co jest cieczą, co piję - w moim życiu
smakiem płyn do naczyń..przypomina
autentycznie - głównie woda
abym z nią popłynął? nie mam odwagi
ugoda? stoję nawet przed samym sobą
nie będąc nagim
wlokę się w stronę arkadii - jaki mamy rok?
nie zdołam - wchodzę do pociągu
albo w stronę drugą
wchodzę do losowych przedziałów
ta wiedza - to o jedna myśl za daleko-za dużo w tej podróży
idę spać, czuję się jak żołnierz w okopach z demencją
a że pulę odniesień mam małą - znowu pokłony zgarnia podparty Barokiem i Secesją.
co jest rozwiązaniem?
zajdę dalej, choćby przez te wrota do lepszych chwil
łudziłem się, że klucz tam po drugiej stronie znajdę
dziś tu na sztorc tkwi w brudnej ścianie i zastanawiam się..
co dalej?
Alfa Minoris jako kontrast.
do rdzawych chmur.
i to nie grafomania.
dwie ściany które na siebie napierały.. dziś świątynie obarczają wyżyny technologii
rozwinięte cywilizacje obarczają i spychają wiarę - w ostateczną czystość
czystość jako osiągnięcie wyżyn wiary, czy czystość - jako tej wiary ostatecznie..
brak?
tułam się gdzieś po alejkach Salem - synonim korozji
a'la aset flip tak pożądanej ucieczki z kolonii
pikujemy w dół jak ptaki na zdjęciach
może pokażą nas jako statystyka w mediach
pierdolę to, utopiony we własnym intelekcie
to boli, przedwcześnie łapię w lot, jakbym strzelał w kevlar
niezależnie od poziomu szczęścia
to ziemskie piekło przeminie z wiatrem jak łzy w deszczu
taki ze mnie piąty element i szósty zmysł
ponad oddzieloną częścią
idee bez ojców znalazły dom w końcu, serio
u mnie na kartce, ujmę je w wielkie wygrane i oblepię w cuda
cyfra anielska, koniec trójek, czy na sygnale ambulans
kwestia losowa z rzadkością dziesięć na dziesięć
bo w dupie mam synergię i czas pokaże kto numer jeden, a kto dwója
jak śmierć koszykarza co numeru dla przyszłych zabrania
ty może nie, ale do tych - co patrzą błędnie:
nadal cię typie dziwi z tego drzewa brak jabłka?
rozpływam się w tle, i rzucam nasiona, płynąc po ściętych skrawkach.
rzucam aby przypowieści wiercić - zaklęcie, Mojżesz
dotrzeć gdzieś do prozaicznego sedna głębiej
trzymam oburącz kubek, obserwując tysiące śmierci, z każdą setką co raz pewniej
co mi wtedy powiesz?
co mi wtedy powiesz?
jestem niestrawny dla niestrawnych
śmieszny dla niepełnosprawnych, bucowatych
oczywiście na psychice, wypadki chodzą po ludziach, sam taki bywam
jak mój deszcz to żal - na te ulice i po tych dzielnicach
brudnych, ale z charakterem - co będzie potem? pytaj swoich niebios skrybę
ja ci nie powiem, intelektualnie mówię szyfrem
Wojnicz w anagramie z pokoju Enigmy
zbilibyśmy pionę, a potem się poszli i napili.
taki niestrawny
jakbym jadł żołądek prosto zeń rasistowskiej utopii, Gruzina
wszystko co jest cieczą, co piję - w moim życiu
smakiem płyn do naczyń..przypomina
autentycznie - głównie woda
abym z nią popłynął? nie mam odwagi
ugoda? stoję nawet przed samym sobą
nie będąc nagim
wlokę się w stronę arkadii - jaki mamy rok?
nie zdołam - wchodzę do pociągu
albo w stronę drugą
wchodzę do losowych przedziałów
ta wiedza - to o jedna myśl za daleko-za dużo w tej podróży
idę spać, czuję się jak żołnierz w okopach z demencją
a że pulę odniesień mam małą - znowu pokłony zgarnia podparty Barokiem i Secesją.
co jest rozwiązaniem?
zajdę dalej, choćby przez te wrota do lepszych chwil
łudziłem się, że klucz tam po drugiej stronie znajdę
dziś tu na sztorc tkwi w brudnej ścianie i zastanawiam się..
co dalej?
Alfa Minoris jako kontrast.
do rdzawych chmur.
i to nie grafomania.