Song Page - Lyrify.me

Lyrify.me

Manifesto Dzień 509 by Evenings. (PL) Lyrics

Genre: misc | Year: 2020

jak chcesz krakać tak jak wrony - musisz wybić je wszystkie
tym samym kamieniem na który złapałeś swoją siksę
nie przez chciwość, ale dlaczego jest ona istnienia synonimem?
może przez niewinność? każdy ma to między sobą czasem
w czasie falujących strun i krezus
ta sama choć co raz chudsza gęba
w przeciwnie do wyjątkowych - odbiciach lustra
dusza przez drift jeszcze bardziej kręta
i im bliżej jej do pełna - tym bardziej jest pusta
nabieram siłę tysiąca nocy
ich księżyców - w dłonie, jakby Deidara
na dłoni usta, wypluwanie wspomnianych nocy w ocean
przychodzi mi łatwiej niż w klubie lufa
klamka się zacięła, z knykci? mogę sobie postrzelać.

usuń barwy z mego świata
napisz mi nowe na złotych tablicach przykazania
których nie omieszkam się złamać w pół
irytujący w brzuchu ból, potem leżysz jak interpunkcja
osiadł od ostatniego czasu geniuszy - kurz na mym kieliszku
i mnie to wkurwia że względnie niewielu pozostało do dziś tu
jak rozbitek wtargany na bogatą salę snów
jestem w zagładzie Indian, niemożliwym oknie i holokauście tym Minotaurem
znów
wiesz, stawiam wszystko na obie siostry i drugą trzydziestą siódmą kartę
lawiruję między frontalnym atakiem
a wyznaczaniem kolejnych papierowych reguł
ani Bessa, żebym tam chciał się wybijać z szeregu
ani Hossa, twardziele nie pchają świata do przodu, wolę-być-skorupiakiem.
prześladuje mnie drugi odcinek Black Mirror
prześladuje mnie zakończenie 1984
prześladuje mnie zakończenie Roadside Picnic
jadę windą w poprzek i rozważam różne definicje bycia dziwnym
III w nazwisku przypomina o przodkach
z którymi bardzo dawno straciłem kontakt
cała ta robota to dla psychiki na dłuższą metę synonim błota
sam nie wiem, po co nadal nad tym ślęczę
co mnie obchodzi tych gości historia?

znów nie mogę zasnąć w remie
ogrody Tantala - korelaty świadomości
4.0? halo, mamy problem
4.9? sam się stałem już człowiekiem-pół robotem
chciałeś to masz, choć nikt już nie biega teraz z mieczem
podziemnymi labiryntami nawet jako stary dziad - nadal uciekam w transcendencję
używam do tego siły umysłu i do dziś mam się za ascezę
a jestem niewolnikiem, szklana winda sumienia uległa stłuczeniu
dziś do życia nawet nie potrzebujesz ziomek tlenu
tło w tle
zlana noc z dniem
ofiary rząd naczelny traktuje jak Gotham Bruce Wayne
tu 3/4 jest Hiobem między młotem postępu a kowadłem próżności
wiesz.. zawsze jest ktoś wyżej w tej przyszłościowej piramidzie zachłanności
zachowały się tylko te szklane, sztuczne, zgasły nad nimi wszystkie oczy
i Bosch przy pomocy tęczówki spektrum tego nie ujmie
zgasły wszystkie światła, jakbym tańczył w zniszczonym Luwrze
jakbym kroczył pod rękę z Moną od Odd Future..
ciemne korytarze, giętkie kręgosłupy i poziom rzeki powyżej odpowiedniego
zmarnowane twarze, w wannie trupy i ktoś mówi coś niemiłego
jak swe postrzeganie jeszcze bardziej wygiąć? żeby się dopasować
nie stać tak na zawsze z kwaśną miną, nakładam w miarę zrozumiały kontrast
może to głupie ale oblałem się purpurą i winą gdy Narrator wspomniał o głosach
może sam powinienem.. swe demony pochowane po lasach dopaść? wziąć kilka kluczy
poszukać wiecznego dobra, rozprawić się z ZZ55?
ale to tylko tak między nami.