Nightmares by Evan CinCinek Lyrics
[Intro: Evan]
Naucz się słuchać, wśród głuchej ciszy
Natłok emocji, w obliczu decyzji
Absurdalna presja, strach łupie do drzwi
Zdecyduj czy koszmar na jawie, czy śnisz
[Verse 1: Evan]
Zanik waszego szczęścia, wciąga mnie zemsta
Jak kobieta w czerni, dla wyjątków brak miejsca
Mistrzowska, ręka, siekiera, pukam do drzwi
Do miejsc gdzie przeszłość wraca; Joyland
Po zachodzie słońca, wychodzę łowić sny
Moja mroczna połowa, to dla was Misery
Stephen King, flow, gdy księżyc znów
Zwiastuje nic innego, jak mój powrót
Razem ze zmrokiem, przebrały sie Marki
Mierzę ich wzrokiem, wywołuję ciarki
Jestem sztucznym wytworem, uosobieniem lęków
Potworem, podświadomie, mój rap ma dziewięć kręgów
Respektować fobie, smutne a słuszne
Nietrwała cisza, krzyk łamiący pustkę
Zimny wiatr, Pani zwana śmiercią
Gdy gaśnie blask, Kyrie Eleison
[Hook: Evan]
Gasną świece, jak światła miasta
Tracę marzenie, jak entuzjasta
Moja jaźnia? Już się gubi
Czy ja na prawdę, widzę tych ludzi?
To nowy poziom, insomnii, ouu
Wchodzę w grę, jak Don Cobb
Mianseryne to choćby na tony
Gasną świece, cichną dzwony
[Intro: CinCinek]
Brak mi tchu, kiedy znów muszę tu
Oderwać ból, od mojego snu
Koszmar to, najgorszy wróg
Ale już nie stresuje się, bo to mój wytwór
BU
[Verse 2: CinCinek]
Obudziłem się, jest dobrze, sukces, progres z dnia na dzień
Nawet nie wiedziałem, że łatwo udam się na stopień
Nieosiągalny przez stres
Teraz to ma wszystko sens, wiem gdzie cel jest, wiem gdzie biec
A wiedz, że jeszcze rok temu życie przypominało sen...
Nastawiłem się, że nie załamię się pod siebie nawet jak będzie mi ciężko czy źle
Spokojnie śpię a w dzień, wdycham podwójnie tlen
To czas ułożył mnie i dał energie nie tylko na podniesienie się
Więc...więc...więc...
Idę przed siebie, bo jestem na mecie , a jednocześnie tyle przede mną jest
[Hook: Evan]
Naucz się słuchać, wśród głuchej ciszy
Natłok emocji, w obliczu decyzji
Absurdalna presja, strach łupie do drzwi
Zdecyduj czy koszmar na jawie, czy śnisz
[Verse 1: Evan]
Zanik waszego szczęścia, wciąga mnie zemsta
Jak kobieta w czerni, dla wyjątków brak miejsca
Mistrzowska, ręka, siekiera, pukam do drzwi
Do miejsc gdzie przeszłość wraca; Joyland
Po zachodzie słońca, wychodzę łowić sny
Moja mroczna połowa, to dla was Misery
Stephen King, flow, gdy księżyc znów
Zwiastuje nic innego, jak mój powrót
Razem ze zmrokiem, przebrały sie Marki
Mierzę ich wzrokiem, wywołuję ciarki
Jestem sztucznym wytworem, uosobieniem lęków
Potworem, podświadomie, mój rap ma dziewięć kręgów
Respektować fobie, smutne a słuszne
Nietrwała cisza, krzyk łamiący pustkę
Zimny wiatr, Pani zwana śmiercią
Gdy gaśnie blask, Kyrie Eleison
[Hook: Evan]
Gasną świece, jak światła miasta
Tracę marzenie, jak entuzjasta
Moja jaźnia? Już się gubi
Czy ja na prawdę, widzę tych ludzi?
To nowy poziom, insomnii, ouu
Wchodzę w grę, jak Don Cobb
Mianseryne to choćby na tony
Gasną świece, cichną dzwony
[Intro: CinCinek]
Brak mi tchu, kiedy znów muszę tu
Oderwać ból, od mojego snu
Koszmar to, najgorszy wróg
Ale już nie stresuje się, bo to mój wytwór
BU
[Verse 2: CinCinek]
Obudziłem się, jest dobrze, sukces, progres z dnia na dzień
Nawet nie wiedziałem, że łatwo udam się na stopień
Nieosiągalny przez stres
Teraz to ma wszystko sens, wiem gdzie cel jest, wiem gdzie biec
A wiedz, że jeszcze rok temu życie przypominało sen...
Nastawiłem się, że nie załamię się pod siebie nawet jak będzie mi ciężko czy źle
Spokojnie śpię a w dzień, wdycham podwójnie tlen
To czas ułożył mnie i dał energie nie tylko na podniesienie się
Więc...więc...więc...
Idę przed siebie, bo jestem na mecie , a jednocześnie tyle przede mną jest
[Hook: Evan]