Zjadacz grzechów by Eripe Lyrics
[Zwrotka 1]
Czarna sutanna, piętnasty rok w służbie Panu
Ale z każdym dniem jest coraz dalej od raju
Co rano modli się najlepiej jak potrafi
Serce pełne wiary, komputer dziecięcej pornografii
Znudzony ministrantami, przeszukuje sieć
Raczej nie wybrzydza, dla niego nieważna była płeć
Czuł się bliżej Boga, ten zwyrodniały pojebaniec
W jednej ręce ściskając penisa, a w drugiej różaniec
Ślini się do monitora, nie mogąc przestać
Cieszy się na kolejną katechezę w domu dziecka
Znów ktoś przeżyje dramat za zamkniętymi drzwiami
Tej nocy jego anioły staną się demonami
Postanowił z tym skończyć, w środku umierał z bólu
Jego żądze nigdy nie gasły jak tabernakulum
Przeciął siatkę żył, w wannie krwi pozbawił się oddechu
Na podłodze nóż - jego osobisty zjadacz grzechów.
[Zwrotka 2]
Biały kitel, szpitalna sala, nocna zmiana
Kolejna kawa pozwoli jej wytrzymać do rana
Z pensji pielęgniarki ciężko jest wyżyć, to jasne
Więc zaczęła uprawiać przymusową eutanazję
Rodzina daje kopertę, ona dokonuje zbrodni
Choć brała za to pieniądze, czuła się lepsza od nich
Strzykawka pełna powietrza znów załatwi to we śnie
Zamknięte usta nie zdążą krzyknąć 'proszę, nie'
Linia życia szybko staje się poziomą kreską
Jutro jej dziecko znów wypije mleko, które śmierdzi śmiercią
Było jej ciężko i ciągle żyła jak w koszmarze
Gdy tylko zamykała oczy, to widziała ich twarze
Było za późno, lecz wiedziała, że musi przestać
Głosy w głowie to nie pierwsza oznaka szaleństwa
Bez zastanowienia łyknęła kilka garści leków
Puste pudełko - jej osobisty zjadacz grzechów.
[Zwrotka 3]
Niebieski mundur, srebrna odznaka, pałka u boku
Typ skurwiela, który nigdy nie odwraca wzroku
Opłacany przez mafię, by interes szedł dobrze
Brał za to pieniądze i prał dla nich pieniądze
Jego ideały dawno na bruku wylądowały
Chciał tylko żyć godnie, nie oczekiwał chwały
Nienawidził się za to, kim jest i co robi
Wyżywał się na rodzinie, bo frustracja przemoc rodzi
Tylko bił ich i pił, znowu bił i tak w koło
Matka, syn, pizda pod okiem czy rozbite czoło
Nieme wołanie o pomoc, która nigdy nie nadejdzie
Grad ciosów i łez tyle, że mogłyby być deszczem
Nagle dotarło do niego, że tak dłużej być nie może
Jeśli czegoś z tym nie zrobi, to będzie tylko gorzej
Wyszedł na strych, spreparował pętlę w pośpiechu
Przewrócone krzesło - jego osobisty zjadacz grzechów.
[Tekst - Rap Genius Polska]
Czarna sutanna, piętnasty rok w służbie Panu
Ale z każdym dniem jest coraz dalej od raju
Co rano modli się najlepiej jak potrafi
Serce pełne wiary, komputer dziecięcej pornografii
Znudzony ministrantami, przeszukuje sieć
Raczej nie wybrzydza, dla niego nieważna była płeć
Czuł się bliżej Boga, ten zwyrodniały pojebaniec
W jednej ręce ściskając penisa, a w drugiej różaniec
Ślini się do monitora, nie mogąc przestać
Cieszy się na kolejną katechezę w domu dziecka
Znów ktoś przeżyje dramat za zamkniętymi drzwiami
Tej nocy jego anioły staną się demonami
Postanowił z tym skończyć, w środku umierał z bólu
Jego żądze nigdy nie gasły jak tabernakulum
Przeciął siatkę żył, w wannie krwi pozbawił się oddechu
Na podłodze nóż - jego osobisty zjadacz grzechów.
[Zwrotka 2]
Biały kitel, szpitalna sala, nocna zmiana
Kolejna kawa pozwoli jej wytrzymać do rana
Z pensji pielęgniarki ciężko jest wyżyć, to jasne
Więc zaczęła uprawiać przymusową eutanazję
Rodzina daje kopertę, ona dokonuje zbrodni
Choć brała za to pieniądze, czuła się lepsza od nich
Strzykawka pełna powietrza znów załatwi to we śnie
Zamknięte usta nie zdążą krzyknąć 'proszę, nie'
Linia życia szybko staje się poziomą kreską
Jutro jej dziecko znów wypije mleko, które śmierdzi śmiercią
Było jej ciężko i ciągle żyła jak w koszmarze
Gdy tylko zamykała oczy, to widziała ich twarze
Było za późno, lecz wiedziała, że musi przestać
Głosy w głowie to nie pierwsza oznaka szaleństwa
Bez zastanowienia łyknęła kilka garści leków
Puste pudełko - jej osobisty zjadacz grzechów.
[Zwrotka 3]
Niebieski mundur, srebrna odznaka, pałka u boku
Typ skurwiela, który nigdy nie odwraca wzroku
Opłacany przez mafię, by interes szedł dobrze
Brał za to pieniądze i prał dla nich pieniądze
Jego ideały dawno na bruku wylądowały
Chciał tylko żyć godnie, nie oczekiwał chwały
Nienawidził się za to, kim jest i co robi
Wyżywał się na rodzinie, bo frustracja przemoc rodzi
Tylko bił ich i pił, znowu bił i tak w koło
Matka, syn, pizda pod okiem czy rozbite czoło
Nieme wołanie o pomoc, która nigdy nie nadejdzie
Grad ciosów i łez tyle, że mogłyby być deszczem
Nagle dotarło do niego, że tak dłużej być nie może
Jeśli czegoś z tym nie zrobi, to będzie tylko gorzej
Wyszedł na strych, spreparował pętlę w pośpiechu
Przewrócone krzesło - jego osobisty zjadacz grzechów.
[Tekst - Rap Genius Polska]