Metro 2017 by Enson Lyrics
[Intro]
Nad głowami kłopoty, pod nogami wali się grunt
Prawda o mnie, o Tobie w oddali labiryntów
Na torach, po których pociąg nigdy nie będzie jechał
Jedyny powód, by żyć, to brak powodu, by czekać
[Verse 1]
Obok urwanej tablicy peronu
W wybitym oknie wagonu
Mruga latarka, natura martwa
I tylko kable w lewym roku jak girlanda
Wnyki ukryte pod papierem i błotem
Nie ma dni, bo ani minuta nie biegnie tym tropem
Jakby nie było nikogo idzie nikt
Jeden i drugi nikt, jeden i drugi nikt
Kieruje nimi lęk, dopóki ma ochotę
Głowa do góry? Nie!
Dla nich dalej latają kule nad okopem
Ktoś odgarnia butem kule, celuje do fotografii
Nie wie na kogo i kogo trafi
Albo trafi źle i nie trafi w ogóle
Bo nie potrafi, ale nie trawi go lęk
To klepanie po plerach odbije mu się dopiero potem
Nie był twardy jak kamień, a trafi na...
Obok grupy rebeliantów jednakowo głupie i mądre
Mają nową broń, ale mylą lufę i kolbę
Niedługo wywołają wojnę, ale głośniej
Ich umiejętności wołają do nieba o...
[Refren x2]
To metro, nie pamiętam koloru nieba
O kogo byś nie pytał, to dla Ciebie go tu nie ma
Ślepi kierują krety po tunelach
A mi niech powie którędy na górę, kto umiera
[Verse 2]
Murami metra idą wypukłe ułamki cieni
Delikatnie, jakby ledwo sięgali nogami ziemi
Wkupieni do grupy łatwowiernych
Byli tłem, dopóki nie pokazli, jak długi mają jezyk
To kameleony i jakąkolwiek mają formę, to dalej nie oni
Kiedy dopadną Ciebie, to nie wpadaj w panikę
Bądź pewien - będą tylko cieniem, nie odbiciem
Był tu i tam, wygrał to i to
Pokonał tego i tego, ma tego tyle i tyle, byle kto
Mu nie dorówna nawet
Twoje próbowanie to dla niego ujma, naprawdę ma
Nadgniłe jabłko w ręku, na wargach dumę
Na brudnym, podartym fotelu mówi o byciu królem
Pochłonie go ten tunel, a nieprawdę echo
Jego imienia nie pamięta nawet echo
Był chwilę u góry, ma napromieniowane ego
[Refren x2]
To metro, nie pamiętam koloru nieba
O kogo byś nie pytał, to dla Ciebie go tu nie ma
Ślepi kierują krety po tunelach
A mi niech powie którędy na górę, kto umiera
[Verse 3]
Idą, ramiona ugięte od karabinów
Pragną ran weteranów, ale w nich młoda krew
Betonowe nogi od pilnowania tyłów
Na polik opada brew, na polik opada brew
Warta pod barykadą
Ale na tyłach nawet król wygląda jak byle karta
Jak Bóg da będą bohaterami, wątpie
Tu Bóg dba tylko o prywatny majątek
Pod nogami tory do... kto to wie?
Na górę? Na okno nie, to tylko tunel
Długi na tyle, na ile ta droga motywuje ich
To metro, to metro, to, to, to metro, to metro, to metro
[Outro]
Nad głowami kłopoty, pod nogami wali się grunt
Prawda o mnie, o Tobie w oddali labiryntów
W legendzie wilki, ofiary, ten brud
To mapa charakterów, na której stawcji jest Twój?
Nad głowami kłopoty, pod nogami wali się grunt
Prawda o mnie, o Tobie w oddali labiryntów
Na torach, po których pociąg nigdy nie będzie jechał
Jedyny powód, by żyć, to brak powodu, by czekać
[Verse 1]
Obok urwanej tablicy peronu
W wybitym oknie wagonu
Mruga latarka, natura martwa
I tylko kable w lewym roku jak girlanda
Wnyki ukryte pod papierem i błotem
Nie ma dni, bo ani minuta nie biegnie tym tropem
Jakby nie było nikogo idzie nikt
Jeden i drugi nikt, jeden i drugi nikt
Kieruje nimi lęk, dopóki ma ochotę
Głowa do góry? Nie!
Dla nich dalej latają kule nad okopem
Ktoś odgarnia butem kule, celuje do fotografii
Nie wie na kogo i kogo trafi
Albo trafi źle i nie trafi w ogóle
Bo nie potrafi, ale nie trawi go lęk
To klepanie po plerach odbije mu się dopiero potem
Nie był twardy jak kamień, a trafi na...
Obok grupy rebeliantów jednakowo głupie i mądre
Mają nową broń, ale mylą lufę i kolbę
Niedługo wywołają wojnę, ale głośniej
Ich umiejętności wołają do nieba o...
[Refren x2]
To metro, nie pamiętam koloru nieba
O kogo byś nie pytał, to dla Ciebie go tu nie ma
Ślepi kierują krety po tunelach
A mi niech powie którędy na górę, kto umiera
[Verse 2]
Murami metra idą wypukłe ułamki cieni
Delikatnie, jakby ledwo sięgali nogami ziemi
Wkupieni do grupy łatwowiernych
Byli tłem, dopóki nie pokazli, jak długi mają jezyk
To kameleony i jakąkolwiek mają formę, to dalej nie oni
Kiedy dopadną Ciebie, to nie wpadaj w panikę
Bądź pewien - będą tylko cieniem, nie odbiciem
Był tu i tam, wygrał to i to
Pokonał tego i tego, ma tego tyle i tyle, byle kto
Mu nie dorówna nawet
Twoje próbowanie to dla niego ujma, naprawdę ma
Nadgniłe jabłko w ręku, na wargach dumę
Na brudnym, podartym fotelu mówi o byciu królem
Pochłonie go ten tunel, a nieprawdę echo
Jego imienia nie pamięta nawet echo
Był chwilę u góry, ma napromieniowane ego
[Refren x2]
To metro, nie pamiętam koloru nieba
O kogo byś nie pytał, to dla Ciebie go tu nie ma
Ślepi kierują krety po tunelach
A mi niech powie którędy na górę, kto umiera
[Verse 3]
Idą, ramiona ugięte od karabinów
Pragną ran weteranów, ale w nich młoda krew
Betonowe nogi od pilnowania tyłów
Na polik opada brew, na polik opada brew
Warta pod barykadą
Ale na tyłach nawet król wygląda jak byle karta
Jak Bóg da będą bohaterami, wątpie
Tu Bóg dba tylko o prywatny majątek
Pod nogami tory do... kto to wie?
Na górę? Na okno nie, to tylko tunel
Długi na tyle, na ile ta droga motywuje ich
To metro, to metro, to, to, to metro, to metro, to metro
[Outro]
Nad głowami kłopoty, pod nogami wali się grunt
Prawda o mnie, o Tobie w oddali labiryntów
W legendzie wilki, ofiary, ten brud
To mapa charakterów, na której stawcji jest Twój?