Się skończył by EmKaTus Lyrics
Jedyne co robisz to kłamiesz
I śmiesz wypominać, że to ja zjebałem
Jedyne co w głowie to zamęt, jeśli nie wrócimy to nie będzie fajnie
Zepsułem ale się zmieniałem
Mówiłaś, że wtedy kurwa dasz mi szanse
A jak utwierdziłem się w tym, że chce być taki jak chcesz to mówisz, że nie chcesz i koniec zapłaczesz
Wychodząc od ciebie rozbiłem telefon, bo zamknęłaś drzwi mi jak siedziałem w progu
Mam za złe ci serio i mimo, żе kocham, to z twoich ust kocham znaczy tyle co nic
Wchodząc w moje sercе i mówiąc na zawsze
Mogłaś się postarać by wagę dać słowu
Na zawsze na koniec w twoim rozumieniu, nawet nie wiesz jak to jest być w moim miejscu
Skołuj mi wigoru błagam zanim zasnę
Znów zanim wypomnisz mi jebaną przeszłość
Po tym jak gadaliśmy, jak w to ufałem
Ty potrafisz wszystko od tak nam przekreślić
Te 10 miesięcy znaczyło nic dziecko
Mam łzy jak atrament, bo powstaje dzieło
I jeśli nie wierzą mi, że zrobię sztukę
To wszystkie ich słowa są tylko herezją
Najgorsze, że kochasz mnie nadal, na pewno
Skoro mi nie ufasz, to jak mam w to wierzyć?
Szymon się posypał po wiązance słówek, że zjebał ci calutkie 10 miesięcy
Zarzucasz, że nie jestem szczery, to co w takim razie
Biegam, trzymam dietę, chcę zarabiać kasę
Serio to nie ważne, znów mam stres
Ale zanim umrę to Polska pozna mnie
Jesteś najważniejsza i tak jak mówiłem
Mogę to naprawić jeśli się przełamiesz
Mówisz, że próbujesz a nawet nie umiesz
Mnie wspierać kiedy znów mam krzyki na chacie
Nie potrafisz kochać mówię to co czuje
Nazywałaś kłótnią każdą sprzeczną sprawę
Nie umiesz zaufać żałosne i głupie
Złamałaś obietnic 7 i ufałem
Głowa nie wyrabia bo wskaźnik już gubi się w tych samych obrotach
Na plecach leży ta relacja, ty wolisz mnie dobić zamiast mnie ratować
Koledzy mi piszą, że to już toksyczne
Ty mówisz to samo, chuj kładę w ich słowa
Koledzy bo nie mam przyjaciół
Jedyne oparcie to ona a znowu wrzuciła do błota
Ty mówisz nie miłość, a przyzwyczajenie
Nie umiesz być miła, gdy krwawi mi serce
Nie wierze już w szczęście
Przekreślmy więc siedem
Nie wierze, że umiesz mieć czyste sumienie
Ja nigdy nie byłem aniołkiem
Mam taki brud na sercu, że nie ogarniesz
Taki chłód na sercu, że nie okryjesz
Taki mood, że jak zabijesz to przeżyje
Te słowa znaczą więcej niż z twoich ust
Najgorsze, że kocham cię nadal dziecino
To nie drogie filmy tak jak w Hollywood
To życie jak zawsze mnie tylko zniszczyło
Nie wiem kiedy razem już tracimy puls
Nie przywyknę jak będziesz czyjąś dziewczyną
Mam jazdy na bani, a w ręce nie sznur
A różę co zwiędnie, jak to co w nas żyło
I śmiesz wypominać, że to ja zjebałem
Jedyne co w głowie to zamęt, jeśli nie wrócimy to nie będzie fajnie
Zepsułem ale się zmieniałem
Mówiłaś, że wtedy kurwa dasz mi szanse
A jak utwierdziłem się w tym, że chce być taki jak chcesz to mówisz, że nie chcesz i koniec zapłaczesz
Wychodząc od ciebie rozbiłem telefon, bo zamknęłaś drzwi mi jak siedziałem w progu
Mam za złe ci serio i mimo, żе kocham, to z twoich ust kocham znaczy tyle co nic
Wchodząc w moje sercе i mówiąc na zawsze
Mogłaś się postarać by wagę dać słowu
Na zawsze na koniec w twoim rozumieniu, nawet nie wiesz jak to jest być w moim miejscu
Skołuj mi wigoru błagam zanim zasnę
Znów zanim wypomnisz mi jebaną przeszłość
Po tym jak gadaliśmy, jak w to ufałem
Ty potrafisz wszystko od tak nam przekreślić
Te 10 miesięcy znaczyło nic dziecko
Mam łzy jak atrament, bo powstaje dzieło
I jeśli nie wierzą mi, że zrobię sztukę
To wszystkie ich słowa są tylko herezją
Najgorsze, że kochasz mnie nadal, na pewno
Skoro mi nie ufasz, to jak mam w to wierzyć?
Szymon się posypał po wiązance słówek, że zjebał ci calutkie 10 miesięcy
Zarzucasz, że nie jestem szczery, to co w takim razie
Biegam, trzymam dietę, chcę zarabiać kasę
Serio to nie ważne, znów mam stres
Ale zanim umrę to Polska pozna mnie
Jesteś najważniejsza i tak jak mówiłem
Mogę to naprawić jeśli się przełamiesz
Mówisz, że próbujesz a nawet nie umiesz
Mnie wspierać kiedy znów mam krzyki na chacie
Nie potrafisz kochać mówię to co czuje
Nazywałaś kłótnią każdą sprzeczną sprawę
Nie umiesz zaufać żałosne i głupie
Złamałaś obietnic 7 i ufałem
Głowa nie wyrabia bo wskaźnik już gubi się w tych samych obrotach
Na plecach leży ta relacja, ty wolisz mnie dobić zamiast mnie ratować
Koledzy mi piszą, że to już toksyczne
Ty mówisz to samo, chuj kładę w ich słowa
Koledzy bo nie mam przyjaciół
Jedyne oparcie to ona a znowu wrzuciła do błota
Ty mówisz nie miłość, a przyzwyczajenie
Nie umiesz być miła, gdy krwawi mi serce
Nie wierze już w szczęście
Przekreślmy więc siedem
Nie wierze, że umiesz mieć czyste sumienie
Ja nigdy nie byłem aniołkiem
Mam taki brud na sercu, że nie ogarniesz
Taki chłód na sercu, że nie okryjesz
Taki mood, że jak zabijesz to przeżyje
Te słowa znaczą więcej niż z twoich ust
Najgorsze, że kocham cię nadal dziecino
To nie drogie filmy tak jak w Hollywood
To życie jak zawsze mnie tylko zniszczyło
Nie wiem kiedy razem już tracimy puls
Nie przywyknę jak będziesz czyjąś dziewczyną
Mam jazdy na bani, a w ręce nie sznur
A różę co zwiędnie, jak to co w nas żyło