Przed Lustrem by Ekshi Lyrics
Nie mam wyrazu twarzy tylko sinusoidy mimiki
I szalone spojrzenie kiedy krzyczę choć to niemy krzyk
Nie wchodzę od podwórka tylko od strony ulicy
Przekręcam klucz, od tego momentu nie słyszę nic
Para oczu w mieszkaniu nadal tworzy pustkę
Dlatego ten wieczór spędzę przed lustrem
Brak ochoty na jakikolwiek posiłek
Zapalę, głód sam w płucach zginie
Spokój w czterech ścianach tak wygląda wolny tybet
Medytuje, bezruch, bez słów bez nie kwitnie
Przyjdź do mnie, nie odejdziesz z kwitkiem
Przyjdź do mnie, popatrzę na ciebie przez wizjer
Zapomniałem podać numer mieszkania
Chciałem żebyś jednak trochę mnie szukała
Idź za echem pustych ścian, niepołączonych par
Wezmę cię na nocny spacer przez park
Obronię cię przed każdym złem, nawet samym sobą
Jestem amuletem, podobny miał Frodo
Tworzę promieniowanie radioaktywny jak Polon
Moje otoczenie to ludzie z popromienną chorobą
Przepraszam, nie mam pozytywnych wieści
Przez ten rejon przepuściłem zapach śmierci
Znaliśmy się ponoć od deski do deski
Mieliście wracać gdy będę słaby i miękki
Więc stałem się głazem, cieniem nad waszymi łóżkami
Zawsze razem? Chyba was porwali
Znacie mój wesoły śmiech? Ostatnio jest histeryczny
A usta wyglądają dość apatycznie
Apetycznie, węch przyciąga aromat mięsa
Spalone mosty i ciała pseudomieszczan
Może jest jeszcze dla mnie nadzieja zapełnienia pomieszczeń
Tylko, że w głowie sam siebie już nie mieszczę
I szalone spojrzenie kiedy krzyczę choć to niemy krzyk
Nie wchodzę od podwórka tylko od strony ulicy
Przekręcam klucz, od tego momentu nie słyszę nic
Para oczu w mieszkaniu nadal tworzy pustkę
Dlatego ten wieczór spędzę przed lustrem
Brak ochoty na jakikolwiek posiłek
Zapalę, głód sam w płucach zginie
Spokój w czterech ścianach tak wygląda wolny tybet
Medytuje, bezruch, bez słów bez nie kwitnie
Przyjdź do mnie, nie odejdziesz z kwitkiem
Przyjdź do mnie, popatrzę na ciebie przez wizjer
Zapomniałem podać numer mieszkania
Chciałem żebyś jednak trochę mnie szukała
Idź za echem pustych ścian, niepołączonych par
Wezmę cię na nocny spacer przez park
Obronię cię przed każdym złem, nawet samym sobą
Jestem amuletem, podobny miał Frodo
Tworzę promieniowanie radioaktywny jak Polon
Moje otoczenie to ludzie z popromienną chorobą
Przepraszam, nie mam pozytywnych wieści
Przez ten rejon przepuściłem zapach śmierci
Znaliśmy się ponoć od deski do deski
Mieliście wracać gdy będę słaby i miękki
Więc stałem się głazem, cieniem nad waszymi łóżkami
Zawsze razem? Chyba was porwali
Znacie mój wesoły śmiech? Ostatnio jest histeryczny
A usta wyglądają dość apatycznie
Apetycznie, węch przyciąga aromat mięsa
Spalone mosty i ciała pseudomieszczan
Może jest jeszcze dla mnie nadzieja zapełnienia pomieszczeń
Tylko, że w głowie sam siebie już nie mieszczę