Enter the Cocaine by Ekler w Rapie Lyrics
Niewinny belfer, fryz Einsteina
Czerpał pasję od Waltera Whita
Hera, ziółko i morfina
O ketaminie nie zapomina
Z wydziałem chemicznym jest na siema
Produkują wszystko, żadna ściema
Tak jak uczyła go kiedyś mama
"Z nikim nie dziel nigdy siana"
Dlatego sam sprzedaje towca
Kucharz, diler i kierowca
Piotruś Pan, co świat przemierza
Oddać się policji nie zamierza
Wziął kiedyś udział w wielkiej walce
Stracił dwa u ręki palce
Prawdę zataił, mówi że to wypadek
A TA MĄKA POD NOSEM TO KURWA PRZYPADEK?
Panie baronie Ty ćpunie wielki
Skąd tu się wzięły te wielbicielki?
Sześć dych na karku i łysa glaca
Suki przyciąga pewnie ta kasa
Raz się tak spizgał że włączył Eklera
Przyznał to klasie, wstyd mnie zżera
Ale już nie wstydzę się tego co robię
Kolejna lasia mnie nazywa Bogiem
Razem z herosem wielcy bracia
Leci na niego nawet moja babcia
Zdradził mi swoich kilka sekretów
W piwnicy obok autoportretów
Trzymał długopisów pełne pudło
W każdym po pięć gramów równo
Istne czary jak u Pottera
I tak się toczy życie gangstera
Dobra mordeczko, lekcje się skończyły
Wpadnę do Ciebie
Posyp coś
Nie będziemy o czystym nosie przecież siedzieć
Jasna cholera, jaka faza
Gdzie my jesteśmy, do JW Dissa wracam?
Znowu to drzewo, znowu katany?
Tylko dlaczego jestem rozebrany?
Pytań więcej niż odpowiedzi
Takich historii nie słyszał ksiądz na spowiedzi
Czuję jak planeta wokół się kręci
Obraz przed oczami stale się męci
Znowu odlot, kolejna wizja
Jestem Wiedźminem, gdzie jest misja?
Biorę questa, znów się kręci w bani
Bóg i Diabeł, jakby zakochani
Romans kontrastów na mych oczach
To będzie śnić się mi po nocach
Proszę wyjmijcie mnie z tego świata
Czemu mój umysł dalej gdzieś lata?
Widzę normalnie, wraca świadomość
"Czy sypnąć jeszcze?" - pyta jegomość
W żadnym wypadku, mówię styka
Ten towar za mocno mnie tyka
Już nigdy więcej takiej jazdy
O Twoich zdolnościach dowie się każdy
Ciebie w ogóle to nie ruszyło
Jakby pół grama nic nie znaczyło
Obyty z towarem, już go nie klepie
Ty o majeranek pytasz w sklepie
Wracam na chatę, wciąż nie dowierzam
Włączam notatnik i wam się zwierzam
To nie jest człowiek, to jest potwór
Koką zapchany ma każdy otwór
Teraz rozumiem, jasna ma misja
Dziś jeszcze o wszystkim się dowie policja
Nie jestem konfidentem
Ale ten człowiek to kurwa przesadza
Jak on ma kogoś czegoś nauczyć?
On wiecznie jest naćpany
Drzwi wyjebane, donice strzaskane
Nawet w nich koki woreczki pochowane
Żadnych zastrzeżeń, Einstein Ty ćpunie
CBŚ wbija a Ty liżesz cycunie
Ile już hajsu poszło na dziwki?
Klienci Ci dają jakieś napiwki?
Służby odkrywają tony zioła
Agent Cię skuwa w pocie czoła
Pójdziesz siedzieć do końca życia
To koniec Twej długiej władzy z ukrycia
Escobar to przy nim jakiś amator
Ten pojeb miał w ręku detonator
"Nic nie mówić, nie oddychać
Śmiało ruszajcie jak chcecie zdychać"
Każdy osrany, przerażony
Myślał że już nie wróci do żony...
[Outro]
Został zastrzelony
W serce trafiony
Bólem porażony
Dwa dni później do grobu złożony
Czerpał pasję od Waltera Whita
Hera, ziółko i morfina
O ketaminie nie zapomina
Z wydziałem chemicznym jest na siema
Produkują wszystko, żadna ściema
Tak jak uczyła go kiedyś mama
"Z nikim nie dziel nigdy siana"
Dlatego sam sprzedaje towca
Kucharz, diler i kierowca
Piotruś Pan, co świat przemierza
Oddać się policji nie zamierza
Wziął kiedyś udział w wielkiej walce
Stracił dwa u ręki palce
Prawdę zataił, mówi że to wypadek
A TA MĄKA POD NOSEM TO KURWA PRZYPADEK?
Panie baronie Ty ćpunie wielki
Skąd tu się wzięły te wielbicielki?
Sześć dych na karku i łysa glaca
Suki przyciąga pewnie ta kasa
Raz się tak spizgał że włączył Eklera
Przyznał to klasie, wstyd mnie zżera
Ale już nie wstydzę się tego co robię
Kolejna lasia mnie nazywa Bogiem
Razem z herosem wielcy bracia
Leci na niego nawet moja babcia
Zdradził mi swoich kilka sekretów
W piwnicy obok autoportretów
Trzymał długopisów pełne pudło
W każdym po pięć gramów równo
Istne czary jak u Pottera
I tak się toczy życie gangstera
Dobra mordeczko, lekcje się skończyły
Wpadnę do Ciebie
Posyp coś
Nie będziemy o czystym nosie przecież siedzieć
Jasna cholera, jaka faza
Gdzie my jesteśmy, do JW Dissa wracam?
Znowu to drzewo, znowu katany?
Tylko dlaczego jestem rozebrany?
Pytań więcej niż odpowiedzi
Takich historii nie słyszał ksiądz na spowiedzi
Czuję jak planeta wokół się kręci
Obraz przed oczami stale się męci
Znowu odlot, kolejna wizja
Jestem Wiedźminem, gdzie jest misja?
Biorę questa, znów się kręci w bani
Bóg i Diabeł, jakby zakochani
Romans kontrastów na mych oczach
To będzie śnić się mi po nocach
Proszę wyjmijcie mnie z tego świata
Czemu mój umysł dalej gdzieś lata?
Widzę normalnie, wraca świadomość
"Czy sypnąć jeszcze?" - pyta jegomość
W żadnym wypadku, mówię styka
Ten towar za mocno mnie tyka
Już nigdy więcej takiej jazdy
O Twoich zdolnościach dowie się każdy
Ciebie w ogóle to nie ruszyło
Jakby pół grama nic nie znaczyło
Obyty z towarem, już go nie klepie
Ty o majeranek pytasz w sklepie
Wracam na chatę, wciąż nie dowierzam
Włączam notatnik i wam się zwierzam
To nie jest człowiek, to jest potwór
Koką zapchany ma każdy otwór
Teraz rozumiem, jasna ma misja
Dziś jeszcze o wszystkim się dowie policja
Nie jestem konfidentem
Ale ten człowiek to kurwa przesadza
Jak on ma kogoś czegoś nauczyć?
On wiecznie jest naćpany
Drzwi wyjebane, donice strzaskane
Nawet w nich koki woreczki pochowane
Żadnych zastrzeżeń, Einstein Ty ćpunie
CBŚ wbija a Ty liżesz cycunie
Ile już hajsu poszło na dziwki?
Klienci Ci dają jakieś napiwki?
Służby odkrywają tony zioła
Agent Cię skuwa w pocie czoła
Pójdziesz siedzieć do końca życia
To koniec Twej długiej władzy z ukrycia
Escobar to przy nim jakiś amator
Ten pojeb miał w ręku detonator
"Nic nie mówić, nie oddychać
Śmiało ruszajcie jak chcecie zdychać"
Każdy osrany, przerażony
Myślał że już nie wróci do żony...
[Outro]
Został zastrzelony
W serce trafiony
Bólem porażony
Dwa dni później do grobu złożony