Następny Dzień by EgoTrue Lyrics
[Emes]
Zasypiam z myślą, że może to za wolne tempo
Sen przychodzi lekko, ale staje się zwykłą męką
Balans realiów z podświadomością #Incepcja
Miarą tysiąca nieznanych twarzy i pustych mieszkań
Wciąż zmienia się wszystko i zostaje wszystko bez zmian
Mówią, zmieniłem się, zmienili się - pierdolona pętla
To nie gra na pokaz, [?] zepsuty do cna
Skażonej krwi pokoleniem, szukam tlenu #morfologia
Ale wciąż mam pociąg do ambicji, to ambicje są jak pociąg
Co jakiś czas staje na stacji, by kolejny wagon dopiąć
Mierzyć zbyt wysoko, mówią, nie można tak
Jeśli nadasz nagość krokom, stajesz się granicą ponad stan
Tych łajz zapatrzonych w życie, bez wyobraźni ich płacz
Chcą być na szczycie, są zbyt uniwersalni
Chcę żyć życiem i biorę to na barki
Problemy z kręgosłupem mam, oby niemoralnym
[Ref. - Luka]
Nie zatrzymam się, od dawna znam swój cel
Od dawna znam swój cel, znam swój cel
Nie zatrzymam się, do końca będę biegł
Do końca, do końca wiem
Nie zatrzymam się, od dawna znam swój cel
Od dawna znam swój cel, znam swój cel
(Ego) nie zatrzymam się, do końca będę biegł
Do końca będę biegł
[Zen]
Powinienem rzucić pracę, na magistra kłaść lachę
I tak, że grać rap, który zamknie typom japę
Nie reperować się apteką, to nie spożywczy
A łykam tabletki w trosce o stan fizyczny
Bo system to liczby, liczby to zawsze hajs
I ty kumasz to, jeżeli czynsz opłacasz sam
I niech pierdolą, że żyje na pół gwizdka
Co oni robią prócz krojenia matki z wypłat?
Ja to hybryda, co dzień przeciwstawnie
Tryb systemu i dywersant, postaw na mnie
Inwersja stawiam na ciebie, jak na braci, jak na braci
Bo ile można żyć na raty? (Ieee?)
Chce z tego legendy, co jak się przeliczę - nic
To samo życie, jak u byle typa, idź
Idę..., ale krokiem zwiadowcy
A powinienem być trochę mniej ostrożny
[Luka]
Kiedyś mówili daj sobie z rapem spokój
Dzisiaj piszą i się proszą "dograsz się do tych tracków ziomuś?"
Chcieli zdobyć wielką sławę, włamać się bocznymi drzwiami
Ja jechałem Cadillakiem do następnego poziomu
Zostali gdzieś za plecami, ja nie patrzę w tył
Biegnę dalej, z każdym wersem jestem bliżej
Każdy progres jest jak diament, ta scena świętym Graalem
Co dzień biegnę, by spełnić największe z marzeń
Ich oczy patrzą się zazdrośnie
Gdy widzą, jak z każdym trackiem detonuję bombę
Mają na sobie klątwę przeciw muzyce
Stoją i czekają w strachu na mój longplay
Gdybym posłuchał ich, to stał bym razem z nimi
Wodził oczami gdzieś za marzeniami, które znikają za horyzontem
Tak jak ptaki na pustyni własnych wspomnień
Nigdy niedokonanych...
[Ref.]
Nie zatrzymam się, od dawna znam swój cel
Od dawna znam swój cel, znam swój cel
Nie zatrzymam się, do końca będę biegł
Do końca, do końca wiem
Nie zatrzymam się, od dawna znam swój cel
Od dawna znam swój cel, znam swój cel
Nie zatrzymam się, do końca będę biegł
Do końca będę biegł
Zasypiam z myślą, że może to za wolne tempo
Sen przychodzi lekko, ale staje się zwykłą męką
Balans realiów z podświadomością #Incepcja
Miarą tysiąca nieznanych twarzy i pustych mieszkań
Wciąż zmienia się wszystko i zostaje wszystko bez zmian
Mówią, zmieniłem się, zmienili się - pierdolona pętla
To nie gra na pokaz, [?] zepsuty do cna
Skażonej krwi pokoleniem, szukam tlenu #morfologia
Ale wciąż mam pociąg do ambicji, to ambicje są jak pociąg
Co jakiś czas staje na stacji, by kolejny wagon dopiąć
Mierzyć zbyt wysoko, mówią, nie można tak
Jeśli nadasz nagość krokom, stajesz się granicą ponad stan
Tych łajz zapatrzonych w życie, bez wyobraźni ich płacz
Chcą być na szczycie, są zbyt uniwersalni
Chcę żyć życiem i biorę to na barki
Problemy z kręgosłupem mam, oby niemoralnym
[Ref. - Luka]
Nie zatrzymam się, od dawna znam swój cel
Od dawna znam swój cel, znam swój cel
Nie zatrzymam się, do końca będę biegł
Do końca, do końca wiem
Nie zatrzymam się, od dawna znam swój cel
Od dawna znam swój cel, znam swój cel
(Ego) nie zatrzymam się, do końca będę biegł
Do końca będę biegł
[Zen]
Powinienem rzucić pracę, na magistra kłaść lachę
I tak, że grać rap, który zamknie typom japę
Nie reperować się apteką, to nie spożywczy
A łykam tabletki w trosce o stan fizyczny
Bo system to liczby, liczby to zawsze hajs
I ty kumasz to, jeżeli czynsz opłacasz sam
I niech pierdolą, że żyje na pół gwizdka
Co oni robią prócz krojenia matki z wypłat?
Ja to hybryda, co dzień przeciwstawnie
Tryb systemu i dywersant, postaw na mnie
Inwersja stawiam na ciebie, jak na braci, jak na braci
Bo ile można żyć na raty? (Ieee?)
Chce z tego legendy, co jak się przeliczę - nic
To samo życie, jak u byle typa, idź
Idę..., ale krokiem zwiadowcy
A powinienem być trochę mniej ostrożny
[Luka]
Kiedyś mówili daj sobie z rapem spokój
Dzisiaj piszą i się proszą "dograsz się do tych tracków ziomuś?"
Chcieli zdobyć wielką sławę, włamać się bocznymi drzwiami
Ja jechałem Cadillakiem do następnego poziomu
Zostali gdzieś za plecami, ja nie patrzę w tył
Biegnę dalej, z każdym wersem jestem bliżej
Każdy progres jest jak diament, ta scena świętym Graalem
Co dzień biegnę, by spełnić największe z marzeń
Ich oczy patrzą się zazdrośnie
Gdy widzą, jak z każdym trackiem detonuję bombę
Mają na sobie klątwę przeciw muzyce
Stoją i czekają w strachu na mój longplay
Gdybym posłuchał ich, to stał bym razem z nimi
Wodził oczami gdzieś za marzeniami, które znikają za horyzontem
Tak jak ptaki na pustyni własnych wspomnień
Nigdy niedokonanych...
[Ref.]
Nie zatrzymam się, od dawna znam swój cel
Od dawna znam swój cel, znam swój cel
Nie zatrzymam się, do końca będę biegł
Do końca, do końca wiem
Nie zatrzymam się, od dawna znam swój cel
Od dawna znam swój cel, znam swój cel
Nie zatrzymam się, do końca będę biegł
Do końca będę biegł