Stoję pod Twoim domem by Edzio Lyrics
[Verse 1]
Wspominam ten moment, nasze spotkanie pierwsze
Już wtedy obiecałem sobie, że tego nie spieprzę
I może to bardzo głupie albo chociaż trochę śmieszne
Ale dalej chyba łudzę się, że coś z tego będzie
Choć nie znaliśmy się długo, byłaś bliską mi osobą
Przez ten okres, nie widziałem świata poza Tobą
I dalej go nie widzę, nie wiem jak sobie poradzę
Znasz ten ból, kiedy uczucia biorą nad Tobą władzę?
Mogłaś być tą jedyną, byłaś moim ideałem
A najgorsze w tym wszystkim, jest to, że jesteś nim dalej
Każdy Twój ból czułem na sobie, kiedy Cię pocieszałem
I mogłem go czuć podwójnie, żebyś Ty nie czuła wcale
Choć pomału przeczuwałem, że im będę lepszy
I bardziej idealny, tym prędzej coś się spieprzy
Dziś stoję pod Twym domem, czuję złych emocji fale
I patrzę na próg drzwi, w których ostatnio Cię całowałem
I nie mogłem zapamiętać, gdzie dokładnie mieszkasz właśnie
Pięćdziesiąt cztery - teraz trafiłbym tam zawsze
I stoję tu na śniegu, chociaż odzież już przemokła
To nie czuję mrozu, jedynie ten mocny ból od środka
I nie czuję śniegu, który wpada przez rozpiętą kurtkę
Twoja mama zostawiła mi otwartą furtkę
Zapytała czy nie wchodzę, powiedziałem, że nie zaraz
Chociaż kusiło mnie bardzo wiem, że byś tego nie chciała
Wiem, że leżysz zapłakana, kiedy piszesz sms-y
I dobija mnie świadomość, że nie mogę Cię pocieszyć
Bo ciągle mi zależy, chciałbym móc Ci teraz pomóc
Wiem, że Ty nie możesz gadać, i chcesz żebym wszedł do domu
Wyjrzyj przez okno, zobacz czy tam jeszcze jestem
Może zobaczysz butem zrobione na śniegu serce
Popatrz sobie na nie, to jak moich uczuć kalka
Może będzie jeszcze całe, bo moje jest już w kawałkach
[Hook]
Jak zapytasz jak się trzymam, wiedz że nie trzymam się wcale
Nie wiem co ze sobą zrobić i nie wiem co będzie dalej
Czuję ból w żołądku, w głowie, dziwnie mi bije serce
Wiem że znasz to, ale ja mam dzisiaj tego dużo więcej
Grunt ucieka mi spod nóg i jest już gdzieś w oddali
Boli mnie głowa bo właśnie świat mi się na nią zawalił
Nie potrafię Ci opisać jak bardzo boli więc zgaduj
Stoję pod Twoim domem choć wiem że nie zejdziesz na dół
[Verse 2]
To zabawne w takim stopniu, że aż nie chce się uwierzyć
Bo akurat dzisiaj miałem spytać Cię czy Ci zależy
Pogadać poważnie, wiedzieć wszystko konkretnie
Wyprzedziłaś sms-em, który rozbił mnie kompletnie
Gdy go przeczytałem, wiedziałem, że już się nie pozbieram
Cały zacząłem się trząść, mocno, i drżę do teraz
I czuję mięsień, w którym zapisane Twoje imię
I czuję ten ból, i tą świadomość, że on nie minie
Nie mam pojęcia co się stało z Tobą, naprawdę nie wiem
Było nam tak idealnie, a zaczęło się od Ciebie
I miało być tak dłużej, dałem wiarę wspólnym planom
Nie mam pieprzonego pojęcia, co się zesrało!
Zawsze byłaś dla mnie piękna, ale wiem, że to wiesz już
Zawsze kiedy Cię widziałem nie mogłem uwierzyć szczęściu
I nie zmienię tego zdjęcia na tapecie, bo jest śliczne
Uzależniłem się od Ciebie błyskawicznie
Zdecydowanie za szybko, za mocno i za prędko
Prędzej padnę na pysk, niż przeżyje jakiś detoks
Wiem, że to się tak nie skończy, ta sytuacja to bezsens
Ale powiedziałem sobie, że się pierwszy nie odezwę
Chciałem dać Ci tony szczęścia, bo zasługiwałaś na nie
Mówię szczerze, bo Ci obiecałem, że Cię nie okłamię
Ty mi nie. Dlaczego? No to wiem, dopiero teraz
Zastanawia mnie, w którym momencie przestałaś być szczera
Ja zawsze mówiłem prawdę, Ty zmyślałaś wersje własną
Miałaś być pierwszą na stałe i to było pierwsze kłamstwo
Mówiłaś, że nie odejdziesz, uwierzyłem Ci, no jasne
Chciałbym żeby ten SMS dzisiejszy też był kłamstwem
Bo potrzebuję Ciebie, jak żadnej innej rzeczy
Skłamałbym, mówiąc, że chce się z Ciebie wyleczyć
Wiedz, że się rozpadam, kiedy piszę ten numer
Może będę go żałował, ale mówię to, co czuję
[Hook]
[Verse 3]
Chciałem Twojego szczęścia i Ty widzisz to pewnie
Kończę w częściach, myśląc, ze Ty nie widzisz go we mnie
Miałem się nie angażować, ale wiecznie to robię
Tak jak Gural chciałem dać Ci co najlepsze mam w sobie
Może dałem Ci za wiele, cieszyłem się każdą chwila
Albo za bardzo w to wszedłem i może to Cie speszyło
Może to mnie zgubiło, zrobiłem Ci mętlik w głowie
Ale nie potrafiłem się oddać temu w połowie
I nie żałuje żadnej chwili spędzonej z Tobą
Za to żałuję każdej tej spędzonej bez Ciebie
Jesteś gdzieś, ja umieram wiedząc, że mnie nie ma obok
I nie mam pojęcia, czemu to miało taki przebieg
Oglądaliśmy horrory, żaden nie był koszmarem
Normalnie bym się zesrał, lecz przy Tobie się nie bałem
Ale odczuwam horror, dzisiaj, tutaj, teraz
Bo nie ma Ciebie obok, i boję się jak cholera!
[Outro x2]
Mieliśmy być szczęśliwi, było nam razem dobrze
A świat stał otworem dla Ciebie i dla mnie
Coś weszło w nasze drogi, rozstąpiło je jak Mojżesz
A po drodze zamieniłaś moje serce w kamień
[Tekst - Rap Genius Polska]
Wspominam ten moment, nasze spotkanie pierwsze
Już wtedy obiecałem sobie, że tego nie spieprzę
I może to bardzo głupie albo chociaż trochę śmieszne
Ale dalej chyba łudzę się, że coś z tego będzie
Choć nie znaliśmy się długo, byłaś bliską mi osobą
Przez ten okres, nie widziałem świata poza Tobą
I dalej go nie widzę, nie wiem jak sobie poradzę
Znasz ten ból, kiedy uczucia biorą nad Tobą władzę?
Mogłaś być tą jedyną, byłaś moim ideałem
A najgorsze w tym wszystkim, jest to, że jesteś nim dalej
Każdy Twój ból czułem na sobie, kiedy Cię pocieszałem
I mogłem go czuć podwójnie, żebyś Ty nie czuła wcale
Choć pomału przeczuwałem, że im będę lepszy
I bardziej idealny, tym prędzej coś się spieprzy
Dziś stoję pod Twym domem, czuję złych emocji fale
I patrzę na próg drzwi, w których ostatnio Cię całowałem
I nie mogłem zapamiętać, gdzie dokładnie mieszkasz właśnie
Pięćdziesiąt cztery - teraz trafiłbym tam zawsze
I stoję tu na śniegu, chociaż odzież już przemokła
To nie czuję mrozu, jedynie ten mocny ból od środka
I nie czuję śniegu, który wpada przez rozpiętą kurtkę
Twoja mama zostawiła mi otwartą furtkę
Zapytała czy nie wchodzę, powiedziałem, że nie zaraz
Chociaż kusiło mnie bardzo wiem, że byś tego nie chciała
Wiem, że leżysz zapłakana, kiedy piszesz sms-y
I dobija mnie świadomość, że nie mogę Cię pocieszyć
Bo ciągle mi zależy, chciałbym móc Ci teraz pomóc
Wiem, że Ty nie możesz gadać, i chcesz żebym wszedł do domu
Wyjrzyj przez okno, zobacz czy tam jeszcze jestem
Może zobaczysz butem zrobione na śniegu serce
Popatrz sobie na nie, to jak moich uczuć kalka
Może będzie jeszcze całe, bo moje jest już w kawałkach
[Hook]
Jak zapytasz jak się trzymam, wiedz że nie trzymam się wcale
Nie wiem co ze sobą zrobić i nie wiem co będzie dalej
Czuję ból w żołądku, w głowie, dziwnie mi bije serce
Wiem że znasz to, ale ja mam dzisiaj tego dużo więcej
Grunt ucieka mi spod nóg i jest już gdzieś w oddali
Boli mnie głowa bo właśnie świat mi się na nią zawalił
Nie potrafię Ci opisać jak bardzo boli więc zgaduj
Stoję pod Twoim domem choć wiem że nie zejdziesz na dół
[Verse 2]
To zabawne w takim stopniu, że aż nie chce się uwierzyć
Bo akurat dzisiaj miałem spytać Cię czy Ci zależy
Pogadać poważnie, wiedzieć wszystko konkretnie
Wyprzedziłaś sms-em, który rozbił mnie kompletnie
Gdy go przeczytałem, wiedziałem, że już się nie pozbieram
Cały zacząłem się trząść, mocno, i drżę do teraz
I czuję mięsień, w którym zapisane Twoje imię
I czuję ten ból, i tą świadomość, że on nie minie
Nie mam pojęcia co się stało z Tobą, naprawdę nie wiem
Było nam tak idealnie, a zaczęło się od Ciebie
I miało być tak dłużej, dałem wiarę wspólnym planom
Nie mam pieprzonego pojęcia, co się zesrało!
Zawsze byłaś dla mnie piękna, ale wiem, że to wiesz już
Zawsze kiedy Cię widziałem nie mogłem uwierzyć szczęściu
I nie zmienię tego zdjęcia na tapecie, bo jest śliczne
Uzależniłem się od Ciebie błyskawicznie
Zdecydowanie za szybko, za mocno i za prędko
Prędzej padnę na pysk, niż przeżyje jakiś detoks
Wiem, że to się tak nie skończy, ta sytuacja to bezsens
Ale powiedziałem sobie, że się pierwszy nie odezwę
Chciałem dać Ci tony szczęścia, bo zasługiwałaś na nie
Mówię szczerze, bo Ci obiecałem, że Cię nie okłamię
Ty mi nie. Dlaczego? No to wiem, dopiero teraz
Zastanawia mnie, w którym momencie przestałaś być szczera
Ja zawsze mówiłem prawdę, Ty zmyślałaś wersje własną
Miałaś być pierwszą na stałe i to było pierwsze kłamstwo
Mówiłaś, że nie odejdziesz, uwierzyłem Ci, no jasne
Chciałbym żeby ten SMS dzisiejszy też był kłamstwem
Bo potrzebuję Ciebie, jak żadnej innej rzeczy
Skłamałbym, mówiąc, że chce się z Ciebie wyleczyć
Wiedz, że się rozpadam, kiedy piszę ten numer
Może będę go żałował, ale mówię to, co czuję
[Hook]
[Verse 3]
Chciałem Twojego szczęścia i Ty widzisz to pewnie
Kończę w częściach, myśląc, ze Ty nie widzisz go we mnie
Miałem się nie angażować, ale wiecznie to robię
Tak jak Gural chciałem dać Ci co najlepsze mam w sobie
Może dałem Ci za wiele, cieszyłem się każdą chwila
Albo za bardzo w to wszedłem i może to Cie speszyło
Może to mnie zgubiło, zrobiłem Ci mętlik w głowie
Ale nie potrafiłem się oddać temu w połowie
I nie żałuje żadnej chwili spędzonej z Tobą
Za to żałuję każdej tej spędzonej bez Ciebie
Jesteś gdzieś, ja umieram wiedząc, że mnie nie ma obok
I nie mam pojęcia, czemu to miało taki przebieg
Oglądaliśmy horrory, żaden nie był koszmarem
Normalnie bym się zesrał, lecz przy Tobie się nie bałem
Ale odczuwam horror, dzisiaj, tutaj, teraz
Bo nie ma Ciebie obok, i boję się jak cholera!
[Outro x2]
Mieliśmy być szczęśliwi, było nam razem dobrze
A świat stał otworem dla Ciebie i dla mnie
Coś weszło w nasze drogi, rozstąpiło je jak Mojżesz
A po drodze zamieniłaś moje serce w kamień
[Tekst - Rap Genius Polska]