Ona by Edzio Lyrics
[Zwrotka 1: Edzio]
Poznaliśmy się tak jakoś, przypadkowo
Ona znalazła mnie, gdy nie miałem nikogo obok
Drobne spotkania, przez które stała się z czasem bliska
Przychodziła zawsze, gdy potrzebowałem towarzystwa
Gdy się żegnałem, nikt nie umiał tęsknić tak
Nie straciłem kumpli dla niej, poznałem ją przez ich brak
Aż stała się jedyną, inni trzymali się z dala
Związek nie wygasał się z czasem, a jedynie się utrwalał, wolała
Ciemne wieczory, niż dzienną jasność
Lubiła, gdy pisałem często będąc inspiracją
Tak wierna i wytrwała, zawsze była przy mnie
Nie mogłem tego już ciągnąć, zostawiłem ją dla innej
Nie na długo, bo skradła moją duszę
Inne ustępowały, umiała mnie od nich odciąć
Choć jest wierna, nie chcę być z nią ani chwili dłużej
Ale mimowolnie i tak do niej wrócę #samotność
[Zwrotka 2: Feranzo]
Sam na sam, z myślami, zamknięty w mentalnym klubie
Gdzie każde wyjście z sytuacji, to wyjście na zgubę
Pieprzona samotność wystawia mnie na próbę
W której uśmiechanie się z łatwością przychodzi z trudem
Morza tulipanów chylą czoła przed wiatrem
Mój tulipan z butelki chyli krawędź nad gardłem
Razem z krwią leci prawda, jak nisko upadłem
Z dużą cząstką ciebie, którą kiedyś ci ukradłem
Długo nurkowałem w głębi twoich oczu
Zanim wyłowiłem z nich, to co dzisiaj muszę poczuć
Były setki odczuć, ale się w nich potopiłem
Chcę spoko chwile i teraz po to pije
Bo to minie, przez chwile w to znów wierzyłem
Dopóki los nie okazał się skurwysynem
Jeden strzał, tęsknię za tamtym dniem
A teraz zdycham sam z zapartym tchem
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]
Poznaliśmy się tak jakoś, przypadkowo
Ona znalazła mnie, gdy nie miałem nikogo obok
Drobne spotkania, przez które stała się z czasem bliska
Przychodziła zawsze, gdy potrzebowałem towarzystwa
Gdy się żegnałem, nikt nie umiał tęsknić tak
Nie straciłem kumpli dla niej, poznałem ją przez ich brak
Aż stała się jedyną, inni trzymali się z dala
Związek nie wygasał się z czasem, a jedynie się utrwalał, wolała
Ciemne wieczory, niż dzienną jasność
Lubiła, gdy pisałem często będąc inspiracją
Tak wierna i wytrwała, zawsze była przy mnie
Nie mogłem tego już ciągnąć, zostawiłem ją dla innej
Nie na długo, bo skradła moją duszę
Inne ustępowały, umiała mnie od nich odciąć
Choć jest wierna, nie chcę być z nią ani chwili dłużej
Ale mimowolnie i tak do niej wrócę #samotność
[Zwrotka 2: Feranzo]
Sam na sam, z myślami, zamknięty w mentalnym klubie
Gdzie każde wyjście z sytuacji, to wyjście na zgubę
Pieprzona samotność wystawia mnie na próbę
W której uśmiechanie się z łatwością przychodzi z trudem
Morza tulipanów chylą czoła przed wiatrem
Mój tulipan z butelki chyli krawędź nad gardłem
Razem z krwią leci prawda, jak nisko upadłem
Z dużą cząstką ciebie, którą kiedyś ci ukradłem
Długo nurkowałem w głębi twoich oczu
Zanim wyłowiłem z nich, to co dzisiaj muszę poczuć
Były setki odczuć, ale się w nich potopiłem
Chcę spoko chwile i teraz po to pije
Bo to minie, przez chwile w to znów wierzyłem
Dopóki los nie okazał się skurwysynem
Jeden strzał, tęsknię za tamtym dniem
A teraz zdycham sam z zapartym tchem
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]