Jak chemik by EPSI Lyrics
Refren:
Jak chemik, wrzucam kawałek mych cząstek
W muzykę bo oddałem serce, Ty dawaj to głośniej
Niech leci to w Polsce, i nigdy nie zwątpię
Bo nie umiem czekać, by zaliczać postęp...
Zwrotka 1:
Za te kłamstwa, to powinni krew wylewać
Działam nie czekam, aż samo spadnie z nieba
Wszyscy do około, mają krzywe spojrzenia
Gonimy za pieniądzem, to pojebany schemat
Nie dadzą nic na tacy, nawet serca
Ani ciepłych słów, wszystko ocieka w pretensjach
Bądź tak jak ja, się nie poddawaj nie
Gdzieś za horyzontem, czeka piękny brzeg
Pod dywan zamiatane brudny, by wnętrze mieć czyste
Czerp przyjemności, zanim wywieszą klepsydrę
Spisany na straty, mój czarny scenariusz
Gdy pali się grunt, weź ochłoń nie wariuj
Nie raz kryzysowe, sytuacje przyjdą do nas
Zrób tego czego jeszcze, nie zrobiłeś wczoraj
To co nowego dla nas, jutro rutyną będzie
I weź tak uważaj, bo życie może być piekłem...
Refren:
Jak chemik, wrzucam kawałek mych cząstek
W muzykę bo oddałem serce, Ty dawaj to głośniej
Niech leci to w Polsce, i nigdy nie zwątpię
Bo nie umiem czekać, by zaliczać postęp...
Zwrotka 2:
Czemu zapominasz o mnie, przy tym otwartym oknie
Gdy w parapet uderzają, deszczu krople
Na papier słane słowa, gdzie o litość każdy woła
Myślą jak to wyprostować, aby wstać ze swych kolan
Dusza boli płuca nie mają już tlenu by oddychać
Nawet przez stetoskop, nie słychać serca bicia
Zgubiony jak mroczność, chce być łowcą
Moje logo, to jest jebana samotność
Postawiłem swoje losy, przed samosąd
Wszystko tu wygląda, jak ruiny po zamku
Chcesz iść boso?, i tracić ten uśmiech
Przed odpowiedzialnością, uciekają tylko durnie
Nie gadaj o jutrze, bo może być różnie
Zamkniesz swe oczy, i na zawsze uśniesz
Jutro może być, startem czegoś nowego
Relacje upadają, jak wierze z klocków lego...
Refren:
Jak chemik, wrzucam kawałek mych cząstek
W muzykę bo oddałem serce, Ty dawaj to głośniej
Niech leci to w Polsce, i nigdy nie zwątpię
Bo nie umiem czekać, by zaliczać postęp...
Jak chemik, wrzucam kawałek mych cząstek
W muzykę bo oddałem serce, Ty dawaj to głośniej
Niech leci to w Polsce, i nigdy nie zwątpię
Bo nie umiem czekać, by zaliczać postęp...
Zwrotka 1:
Za te kłamstwa, to powinni krew wylewać
Działam nie czekam, aż samo spadnie z nieba
Wszyscy do około, mają krzywe spojrzenia
Gonimy za pieniądzem, to pojebany schemat
Nie dadzą nic na tacy, nawet serca
Ani ciepłych słów, wszystko ocieka w pretensjach
Bądź tak jak ja, się nie poddawaj nie
Gdzieś za horyzontem, czeka piękny brzeg
Pod dywan zamiatane brudny, by wnętrze mieć czyste
Czerp przyjemności, zanim wywieszą klepsydrę
Spisany na straty, mój czarny scenariusz
Gdy pali się grunt, weź ochłoń nie wariuj
Nie raz kryzysowe, sytuacje przyjdą do nas
Zrób tego czego jeszcze, nie zrobiłeś wczoraj
To co nowego dla nas, jutro rutyną będzie
I weź tak uważaj, bo życie może być piekłem...
Refren:
Jak chemik, wrzucam kawałek mych cząstek
W muzykę bo oddałem serce, Ty dawaj to głośniej
Niech leci to w Polsce, i nigdy nie zwątpię
Bo nie umiem czekać, by zaliczać postęp...
Zwrotka 2:
Czemu zapominasz o mnie, przy tym otwartym oknie
Gdy w parapet uderzają, deszczu krople
Na papier słane słowa, gdzie o litość każdy woła
Myślą jak to wyprostować, aby wstać ze swych kolan
Dusza boli płuca nie mają już tlenu by oddychać
Nawet przez stetoskop, nie słychać serca bicia
Zgubiony jak mroczność, chce być łowcą
Moje logo, to jest jebana samotność
Postawiłem swoje losy, przed samosąd
Wszystko tu wygląda, jak ruiny po zamku
Chcesz iść boso?, i tracić ten uśmiech
Przed odpowiedzialnością, uciekają tylko durnie
Nie gadaj o jutrze, bo może być różnie
Zamkniesz swe oczy, i na zawsze uśniesz
Jutro może być, startem czegoś nowego
Relacje upadają, jak wierze z klocków lego...
Refren:
Jak chemik, wrzucam kawałek mych cząstek
W muzykę bo oddałem serce, Ty dawaj to głośniej
Niech leci to w Polsce, i nigdy nie zwątpię
Bo nie umiem czekać, by zaliczać postęp...