Song Page - Lyrify.me

Lyrify.me

Szybka kontra by Bosski Roman Lyrics

Genre: rap | Year: 2012

[Intro]
Ta, to szybka kontra
Żebyś pajacu nie myślał, że będzie ci z nami tak łatwo
Filar, Filar, Filar

[Refren]
Filar zabiera głos
On by chciał, żebym ja nie spał całą noc
Lecz i tak jego spełznie na niczym
Taki fach zakłamany się nie liczy
Filar myśli, że ma moc
By pokonać Firmę nigdy się nie uda to
Zbyt wielu za nami na ulicy stoi
Którzy tak bardzo pragną ciebie rozpierdolić

[Zwrotka 1]
Kto tworzył po oddziały? Kto mnożył swe wały?
Otworzył łeb mały – smrodu swego sejf
Kto ściemniał swych braci? Kto zmieniał przyjaciół?
Lecz łeb ten zapłaci, Firmy rap to nie blef
Biedny Kali, Firmy diss to była jego golgota
On wcześniej nas nie dissował, tylko smrodził się jak ciota
W syfie brodził łeb jak foka, teraz grozi – gniew na pokaz
Na opak z zasadami ten z kompleksami chłopak
Rozżalony, zakłamany, biedny twój fan – zmanipulowany
Ego wielkie, człowiek mały – daruj sobie proszę te banały
Z puchy wyszedł w '04, nikt cię z puchy nie rozlicza
Na wolności wobec braci zachowałeś się jak cipa
Nie zazdroszczę ci sukcesu, ja tylko bronię konkretów
Obraża się wielki Filar z miejskiego szarletu
Czy pamiętasz, jak stworzyłeś sobie markę Ganja Mafia
I mojego pracownika wziąłeś sobie bez pytania?
Gdyby to nie były ciuchy, ale pierdolona trawa
Chuja w dupę dostałbyś od razu tutaj bez gadania
[Refren]
Filar zabiera głos
On by chciał, żebym ja nie spał całą noc
Lecz i tak jego spełznie na niczym
Taki fach zakłamany się nie liczy
Filar myśli, że ma moc
By pokonać Firmę nigdy się nie uda to
Zbyt wielu za nami na ulicy stoi
Którzy tak bardzo pragną ciebie rozpierdolić

[Zwrotka 2]
Ani w jedną naszą płytę nie wsadziłeś ani grosza
W żaden koncert nie włożyłeś tyle pracy tutaj, co ja
Potem ludziom spoza kręgu mówiłeś, że cię okradłem
Potem przyszło rozliczenie – przeprosiłeś Firmę marnie
Odchodziłeś kilkakrotnie, często będąc pod pantoflem
Ten ostatni raz odchodząc, bo było tobie wygodne
Dla nas też to było dobre, bo nie byłeś pasożytem
Byłeś kurwa zwykłym chwastem, nie o rap chodzi, o życie
Powiedz, po co te wywiady i szydercze zapowiedzi
I kawałek, w którym prujesz na nas, potem temu przeczysz?
Jaj nie miałeś, by dać dissa i robiłeś te podchody
Tak to kurwa nie był diss, to były żałosne smrody
Potem pisze zasadowiec, że to był szacunku wyraz
Czym szacunek jest, tym nigdy nie wiedziałeś, a się spinasz
Milczałem skrycie myślałem wyją-jąkasz to "przepraszam"
Kasę oddasz i z pokorą uszanujesz swego brata
[Refren]
Filar zabiera głos
On by chciał, żebym ja nie spał całą noc
Lecz i tak jego spełznie na niczym
Taki fach zakłamany się nie liczy
Filar myśli, że ma moc
By pokonać Firmę nigdy się nie uda to
Zbyt wielu za nami na ulicy stoi
Którzy tak bardzo pragną ciebie rozpierdolić

[Zwrotka 3]
Piszesz: "Chciałem twojej krzywdy" – chodziło o kasy zwrot
Którą dalej mi zalega, lecz sra na to – jak to on
I pojawił się koleżka, któremu wisiałeś hajs
Kiedy siedział w reichu wygłodzony, ty paliłeś grass
Kiedy wyszedł, ruszył z tobą i jakoś znalazłeś kwit
Powiedziałem: "Może zatem odzyskasz go także mi"
On powiedział "spoko" i że może nawet ci wyjebie
Ja mówiłem: "Rób, co chcesz", ja nie chcę krzywdy dla ciebie
Gdybym chciał cię rozjebać, zrobiłbym to sam od kopa
Lecz żaden z ciebie jest rywal, aby mordę twoją złotać
Jednak właśnie przez sentyment za te wszystkie dawne lata
Ja nie chciałem, aby pięść ma spadła na dawnego brata
Nieźle to przeinaczyłeś, ale w rapie niby lepszy
Zatem ciesz się, że tą walkę możesz toczyć tu na wersy
Bez obaw, ja nie zazdroszczę, masz talent – sukcesu życzę
Lecz nas kurwa nie obrażaj, bo marne będzie twe życie
Przyjdzie czas długi odrobić ty mój dawny przyjacielu
Jak nie w Niemczech na ogórkach, to w Holandii w coffee shopie
[Refren]
Filar zabiera głos
On by chciał, żebym ja nie spał całą noc
Lecz i tak jego spełznie na niczym
Taki fach zakłamany się nie liczy
Filar myśli, że ma moc
By pokonać Firmę nigdy się nie uda to
Zbyt wielu za nami na ulicy stoi
Którzy tak bardzo pragną ciebie rozpierdolić