Organizm by Alkopoligamia Lyrics
[Intro]
Yo, tu wątroba.. sprawdź to, Yo
[Verse 1: LJ Karwel]
Zazwyczaj pluje żółcią kiedy masz problem
Lubisz lecieć na tłusto, głupio myśląc sobie, że odrosnę chłopcze
Przestałeś dbać o mnie, przez tyle lat
Ciągle wpierdalając rzeczy przez które pan się znalazł w grobie
Okej, to jest Twoje życie, zrobisz co chcesz
Krzysiek lecz nie dziw się, gdy zmienisz mnie w gąbkę
Chłonę wszystko co połkniesz
Bole skurwysynu to wyłącznie przez Twe problemy w głowie
Nie wnikam i tak się odrodzę, co na to inne organy ogarnij sobie
I tak myślisz kutasem, lecz czasem pozdrów wątrobę
Co by się nie działo zawsze będę przy Tobie, człowiek
(Człowiek, ziomek, to wątroba, wątroba
Pewnie mnie nie lubisz dziwko, ooh)
[Verse 2: Stasiak]
Ona filtruje, a ja ją tym truje, wprowadzam na obroty ponad 33
Ile zmieścisz dziś, czy idziemy na rekord?
Ona cedzi jak przez zęby, ja bluzgi przez telefon
I mam dość czasem i mówię stop czasem, choć latem daje jej w kość, zatem
Nie ma co się dziwić, że to boli jak nic
Jakby sam Syzyf pchał tamtędy swój syf
Mam zapędy by żyć inaczej, na drugi dzień zapominam o tym raczej
Już na drugi dzień, a Stasiak drugi chce bym jej nie grał na nerwach
To nerka niby błaha, niewidzialna jak zapach
(Nerka rzadko bywa uśmiechnięta, jest raczej smutna
Może dlatego, że ma daleko do sutka)
[Hook]
Żywy organizm, żywy organizm
Inne ekipy chcą być organizacjami, my mamy to za nic
Tworzymy żywy organizm x 2
[Verse 3: Mada]
To smutny fakt, że co dzień z rana
Powierzchnia moich płuc się zmniejsza jak pokurwiana
To mglisty głos, przez zapadnięte instrumenty
I przez to pewność, że nie będę nadęty
Mam rezerwy, duszę się jak stary rzęch
Z balona uszło powietrze i stać go już na wdech
Tylko może bym mnie kaszlał gdyby nie kolejny kiep pod Lipton
A tak żyje z igłą w środku, zrób mi rentgen i poczęstuj gwoździem w trumnę
Może one u mnie, mają właściwości wtórne
Ale się zaciągać życiem umiem, spytaj tych co działają ze mną w grupie
(Płuco, nawet gdy chłopaki tego nie nucą
Nigdy nie wrócą jak Lessie, wiesz o co chodzi, my to nie niebiescy)
[Verse 4: Hade]
Kiedyś to rzucę, kiedyś to rzucę na bank
A już przed pierwszym buchem ta myśl oszukańcza
Zagląda do bani mi, zanim zdążę ją przetrawić
Patrz jak zgrabnie pstrykam szlugiem z palca
Zapraszam damy do tańca, rapuje, wlewam czystą
W końcu mnie to zakuje, jak trzeba będzie krzyknąć
Ktoś idzie do sklepu, czy dostał w gębę
Poczuje tępe uczucie między mózgiem, a sercem
I nie mowie dziś o duszy, to nie metafora
Serwuje sobie regularne lekcje rock and rolla
A cierpią niewinni, z okolic kręgów szyjnych
Cholera by to wzięła, tańczmy, pijmy
(Żywy organizm, Hade rapuje o krtani)
[Hook]
[Verse 5: Mes]
Serce, doprowadzałem do kresu nie raz, wiem
Ale bije jak dzwon, mówi mi Mesu EKG
Bywa, że pompuje złą krew, ale kiedy nie wiem co myśleć
Patrzę w nie jak w prompter
I choć mi serce nie klęka, to upadało hucznie
I czasem myślę, że mam sztuczne
Wali, ze stali jakby zbudowane
Ci od analiz gubią dane, bo znów zostało wódą schlane
Moją bordowo-rudą plamę chcą oglądać
Pika choćbyś je wyciągał jak w Mortal Kombat
A jeśli umrę jako stary cynik, zróbcie rewers
I wstawcie moje serce jakiejś świni
(Moje serce, nawinąłem to i spadły Ci kierpce)
[Verse 6: Kuba Knap]
Musisz mieć fałdy tam, gdzie trzeba dziewczyno
Więc kiedy Cię za bardzo szarpie melanż
I miałaś okazję się wjebać, kurwa, w opcję
Typu szybki przelot z dwupłatowcem to fuck you
Ja na chłopski rozum, tak już mam
By taką pogonić wciskam klakson
Aha, Knap to bydlak bo wyrachowany na trzeźwo
A gdy wątroba klika off to z pionem na bakier często
I rozsądek trącę przez to. Co przywraca równowagę?
Nie żaden z powodów kaca, współpraca ma masę zalet, racja
Mózg człowieniu, nie żebym się tu wiózł człowieniu
Leci z moich ust człowieniu, do Twoich usz-u człowieniu
[Hook]
[Verse 7: Theodor]
O dziwo, nie Mes wpompował we mnie marzenie by być na scenie
Choć niejednokrotnie skurwiel umiał podnieść ciśnienie
I może mogłem być już głównym strumieniem
Ale ja chcę wpierw dotrzeć do każdego zakątka siebie
Nim pozwolę by cokolwiek ze mnie płynęło do Ciebie
Sam już nie płynę, a Karwel świadkiem, że umiem
Promile które krążyły we mnie, twardzieli wpychały do trumien
Czuje się członkiem ekipy, choć inni grają pierwsze skrzypce u nas
Ja jestem trochę ze wszystkimi, trochę sam
Trochę więcej teraz myślę, co Kuba
Jestem żyła, jak Piotr, lecimy wysoko w chmurach
A Ty nie zadzieraj, łączy nas coś więcej niż muza
To coś więcej niż muza, coś więcej niż muza
(Żyły, Theodor obstawia tyły)
Yo, tu wątroba.. sprawdź to, Yo
[Verse 1: LJ Karwel]
Zazwyczaj pluje żółcią kiedy masz problem
Lubisz lecieć na tłusto, głupio myśląc sobie, że odrosnę chłopcze
Przestałeś dbać o mnie, przez tyle lat
Ciągle wpierdalając rzeczy przez które pan się znalazł w grobie
Okej, to jest Twoje życie, zrobisz co chcesz
Krzysiek lecz nie dziw się, gdy zmienisz mnie w gąbkę
Chłonę wszystko co połkniesz
Bole skurwysynu to wyłącznie przez Twe problemy w głowie
Nie wnikam i tak się odrodzę, co na to inne organy ogarnij sobie
I tak myślisz kutasem, lecz czasem pozdrów wątrobę
Co by się nie działo zawsze będę przy Tobie, człowiek
(Człowiek, ziomek, to wątroba, wątroba
Pewnie mnie nie lubisz dziwko, ooh)
[Verse 2: Stasiak]
Ona filtruje, a ja ją tym truje, wprowadzam na obroty ponad 33
Ile zmieścisz dziś, czy idziemy na rekord?
Ona cedzi jak przez zęby, ja bluzgi przez telefon
I mam dość czasem i mówię stop czasem, choć latem daje jej w kość, zatem
Nie ma co się dziwić, że to boli jak nic
Jakby sam Syzyf pchał tamtędy swój syf
Mam zapędy by żyć inaczej, na drugi dzień zapominam o tym raczej
Już na drugi dzień, a Stasiak drugi chce bym jej nie grał na nerwach
To nerka niby błaha, niewidzialna jak zapach
(Nerka rzadko bywa uśmiechnięta, jest raczej smutna
Może dlatego, że ma daleko do sutka)
[Hook]
Żywy organizm, żywy organizm
Inne ekipy chcą być organizacjami, my mamy to za nic
Tworzymy żywy organizm x 2
[Verse 3: Mada]
To smutny fakt, że co dzień z rana
Powierzchnia moich płuc się zmniejsza jak pokurwiana
To mglisty głos, przez zapadnięte instrumenty
I przez to pewność, że nie będę nadęty
Mam rezerwy, duszę się jak stary rzęch
Z balona uszło powietrze i stać go już na wdech
Tylko może bym mnie kaszlał gdyby nie kolejny kiep pod Lipton
A tak żyje z igłą w środku, zrób mi rentgen i poczęstuj gwoździem w trumnę
Może one u mnie, mają właściwości wtórne
Ale się zaciągać życiem umiem, spytaj tych co działają ze mną w grupie
(Płuco, nawet gdy chłopaki tego nie nucą
Nigdy nie wrócą jak Lessie, wiesz o co chodzi, my to nie niebiescy)
[Verse 4: Hade]
Kiedyś to rzucę, kiedyś to rzucę na bank
A już przed pierwszym buchem ta myśl oszukańcza
Zagląda do bani mi, zanim zdążę ją przetrawić
Patrz jak zgrabnie pstrykam szlugiem z palca
Zapraszam damy do tańca, rapuje, wlewam czystą
W końcu mnie to zakuje, jak trzeba będzie krzyknąć
Ktoś idzie do sklepu, czy dostał w gębę
Poczuje tępe uczucie między mózgiem, a sercem
I nie mowie dziś o duszy, to nie metafora
Serwuje sobie regularne lekcje rock and rolla
A cierpią niewinni, z okolic kręgów szyjnych
Cholera by to wzięła, tańczmy, pijmy
(Żywy organizm, Hade rapuje o krtani)
[Hook]
[Verse 5: Mes]
Serce, doprowadzałem do kresu nie raz, wiem
Ale bije jak dzwon, mówi mi Mesu EKG
Bywa, że pompuje złą krew, ale kiedy nie wiem co myśleć
Patrzę w nie jak w prompter
I choć mi serce nie klęka, to upadało hucznie
I czasem myślę, że mam sztuczne
Wali, ze stali jakby zbudowane
Ci od analiz gubią dane, bo znów zostało wódą schlane
Moją bordowo-rudą plamę chcą oglądać
Pika choćbyś je wyciągał jak w Mortal Kombat
A jeśli umrę jako stary cynik, zróbcie rewers
I wstawcie moje serce jakiejś świni
(Moje serce, nawinąłem to i spadły Ci kierpce)
[Verse 6: Kuba Knap]
Musisz mieć fałdy tam, gdzie trzeba dziewczyno
Więc kiedy Cię za bardzo szarpie melanż
I miałaś okazję się wjebać, kurwa, w opcję
Typu szybki przelot z dwupłatowcem to fuck you
Ja na chłopski rozum, tak już mam
By taką pogonić wciskam klakson
Aha, Knap to bydlak bo wyrachowany na trzeźwo
A gdy wątroba klika off to z pionem na bakier często
I rozsądek trącę przez to. Co przywraca równowagę?
Nie żaden z powodów kaca, współpraca ma masę zalet, racja
Mózg człowieniu, nie żebym się tu wiózł człowieniu
Leci z moich ust człowieniu, do Twoich usz-u człowieniu
[Hook]
[Verse 7: Theodor]
O dziwo, nie Mes wpompował we mnie marzenie by być na scenie
Choć niejednokrotnie skurwiel umiał podnieść ciśnienie
I może mogłem być już głównym strumieniem
Ale ja chcę wpierw dotrzeć do każdego zakątka siebie
Nim pozwolę by cokolwiek ze mnie płynęło do Ciebie
Sam już nie płynę, a Karwel świadkiem, że umiem
Promile które krążyły we mnie, twardzieli wpychały do trumien
Czuje się członkiem ekipy, choć inni grają pierwsze skrzypce u nas
Ja jestem trochę ze wszystkimi, trochę sam
Trochę więcej teraz myślę, co Kuba
Jestem żyła, jak Piotr, lecimy wysoko w chmurach
A Ty nie zadzieraj, łączy nas coś więcej niż muza
To coś więcej niż muza, coś więcej niż muza
(Żyły, Theodor obstawia tyły)